piątek, 29 listopada 2013

Grey Roses

I stało się - mamy późną jesień. Smutną, wpadającą w odcienie szarości i brązów.


Liście opadają z drzew, niebo zasnute jest chmurami, ale mimo tej przygnębiającej atmosfery udało się trafić na parę cieplejszych dni. W sam raz na uwiecznienie stylizacji :)


Tym razem rolę główną gra sukienka Bodyline z szarym printem w róże i drut kolczasty. Wieki temu znajdowała się ona w dziale "punk", obecnie jest niedostępna w sprzedaży. W jej miejsce wstawiono podobną, ale (imho) z brzydszym wzorem.


Swoją sukienkę nabyłam jakiś czas temu z facebookowej strony sprzedażowej. Jej stan określany był jako bardzo dobry, ale opis ten i zdjęcia rozmijały się z rzeczywistością (podobnie jak rozmiar). Nauczyło mnie to, żeby jak ognia unikać kupowania używanej odzieży od osób z zagranicy, bo jedyne co później można zrobić, to zakląć wściekle pod nosem. Ogarnięcie sukienki zajęło mi troszkę czasu, na szczęście jej uszkodzenia są praktycznie niewidoczne. Jedyne, co mnie autentycznie boli, to brak waist tiesów, które zostały usunięte przez poprzednią właścicielkę D:
Ale dość o samej sukience. Być może poświęcę jej kiedyś osobną notkę.


Jak widać dzień był co prawda ciepły, ale i wietrzny. Nie obyło się bez ciągłego przytrzymywania i poprawiania włosów :<
Pod sukienkę trafiła koronkowa bluzka. Jest to chyba mój ulubiony dodatek do wszelkiego rodzaju JSK.


Najwyższa pora wspomnieć o biżuterii. Jako, że sukienka posiada print w szarym kolorze, uznałam, że jedyną nadającą się biżuterią będzie ta w kolorze srebrnym.


Mój najnowszy nabytek - pierścionek z różą niestety nie okazał się być zbyt trwały ;__;
 Włosy zostały upięte w kok, a ten ozdobiony... cosiem. Nie znam nazwy tej ozdoby, ale wkłada się w nią koka. Zrobiona jest z koronki i tiulu, dzięki czemu idealnie pasuje do sukienki.


Należy też wspomnieć o kolejnym nowym nabytku (a właściwie prezencie od Lubego): rajstopach z cudnym wzorem ♥ 


Z tyłu całkiem gładkie, z przodu posiadają wzór zaczynający się pionowym paskiem, który w okolicy kostek przechodzi w misterny ornament.


Jak widać, nad kolanami wzór się kończy, jest to coś w rodzaju imitacji pończoch ;)
No cóż, należy jeszcze wspomnieć o butach. Jakie są - każdy widzi :)


Hmmm... ale cóż by tu zrobić w taki wietrzny, jesienny dzień, kiedy na dodatek zaczyna padać deszcz?


Chyba nikogo nie zaskoczę: najlepszym zakończeniem spaceru (a także notki) jest herbatka z pomarańczą i aromatycznymi, rozgrzewającymi przyprawami oraz placuszki (mój z dodatkowo rozgrzewającym ajerkoniakiem ♥). Idealne na walkę z przeziębieniem i jesienną melancholią :3

środa, 20 listopada 2013

Jan Piwowarczyk - sznurowane buty na zamówienie

 Podejrzewam, że każdy kto próbował kupić klimatyczne obuwie na zimę natknął się na masę problemów i dylematów. Większość butów dostępnych w mroczniastych sklepach jest wykonana z eko skóry (a z jej jakością i trwałością różnie bywa), rozmiarówka to istna loteria, a cena... cena zazwyczaj jest po prostu nieadekwatna do "jakości".
Zniechęcona dotychczasowymi doświadczeniami postanowiłam dokonać zakupu u pana Jana Piwowarczyka, zajmującego się szyciem butów ze skóry naturalnej na wymiar. Zasada jest prosta: wysyłamy zdjęcia butów naszych marzeń, ustalamy cenę, płacimy i czekamy na paczuszkę.


Kto zgadnie, jakie buty posłużyły za mój pierwowzór? Szukać nie trzeba daleko ;)

Zamówienie złożyłam pod koniec września. Niestety, produkcja butów przeciągnęła się znacznie, a kontakt z panem Janem był znikomy. Martwiłam się nawet, że butów już nie zobaczę, ale w końcu paczka szczęśliwie do mnie dotarła :)

Czy było warto tyle czekać?


Zdecydowanie tak.
Kiedy w końcu zobaczyłam buty, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wyglądają dużo lepiej, niż to sobie wyobrażałam. Wykonane są dokładnie według zdjęć, jakie wysłałam (nie licząc obcasa, ale sama chciałam zwykły słupek).


Rozmiar jest zgodny z zamówieniem, podobnie jak wysokość podsuwki (platformy - 3 cm) oraz obcasa (9,5 cm).
Buty są bardzo dobrze wyprofilowane, dzięki czemu są niezwykle wygodne :)


Bardzo ważna sprawa! Jeśli składamy zamówienie, to róbmy to w jednej wiadomości!
Pisanie "na raty", w odstępach, może spowodować pewne komplikacje. 
Składając zamówienie na sam koniec umówiłam się z panem Janem, iż buty będą miały zamek z boku. Jak widać - nie mają. Myślę jednak, że dobrze się stało, wiadomo - z zamkami różnie bywa, a buty nie są aż tak wysokie, aby sznurowanie sprawiało problemy.



Oczka są bardzo dobrze osadzone, sznurowadła cienkie, łatwo się przeplatają, a zawiązane nie rozsznurowują się same. 


Na środku języka znajduje się szlufka, przez którą przechodzi sznurowadło. Dzięki temu język nie będzie zsuwał się na boki:


Buty wykonane są z mięciutkiej, delikatnej skóry naturalnej. Zamawiane były na zimę, posiadają zatem ocieplenie w postaci czarnego meszku. Nie mam pojęcia, jak będzie spisywał się w praktyce - czas pokaże.
Na pewno plusem jest to, iż futerka nie ma na pięcie, czyli tam, gdzie ocieplenie ściera się zawsze w pierwszej kolejności. Ułatwia to także wkładanie/ściąganie butów.


Jako, że są to buty zimowe, podeszwa nie jest gładka. Oby faktycznie działała antypoślizgowo >D


Jak widać, buty są bardzo staranie wykonane ♥


Z jednym drobnym wyjątkiem: fleki zdają się lekko odstawać. Kiedy stanęłam w butach po raz pierwszy, poczułam, jak "wbijają się" w obcas, słychać było pyknięcie. Prawdopodobnie pod ciężarem ciała zostaną osadzone właściwie. Oby.


Recenzja ta pisana jest świeżo po otrzymaniu przesyłki, tak więc o ich trwałości nie mam prawa jeszcze się wypowiadać. Buty wyglądają jednak dość solidnie i myślę, że nie powinno być z nimi niespodzianek.


Podsumowując:

Buty dostają 5/5

+ buty są piękne, wykonane według wysłanych zdjęć;
+ wszystkie wymiary, w tym te w kostce, łydce itd. zgadzają się z zamówieniem;
+ są wygodne, dobrze wyprofilowane;
+ przystępna cena;

Jedyny minus to brak informacji o opóźnieniu realizacji zamówienia. No cóż, lepszy taki minus, niż gdyby z butami miało być coś nie tak.

Myślę, że za jakiś czas ponownie skuszę się na jakieś obuwie od pana Jana, tym razem jednak uzbroję się w cierpliwość i będę liczyć się z opóźnieniami ;)

***

16.01.2015

Podczas ostatniego spaceru poczułam, że jeden z obcasów sprawia wrażenie, jakby lekko się ruszał.
Jako, że i tak miałam iść do szewca wymieniać fleki, postanowiłam zasięgnąć jego opinii w tej kwestii. Po wysłuchaniu zachwytów nad obuwiem (że porządna robota, mało kiedy się taką spotyka itd.) zapadł wyrok: okazało się, że pękła stalka (metalowy element, usztywniający podeszwę). Szewc dodał, że jest to dość częste dla butów na wysokim obcasie "zdarzenie losowe" i wina nie leży ani w jakości stalki, ani w sposobie użytkowania obuwia. Naprawa wraz z wymianą fleków wyniosła 36zł i (niestety) pozostawiła na spodzie podeszwy ślady po czterech gwoździach (?). Nie mam w tej materii doświadczenia, ciężko jest mi zatem powiedzieć, czy tak to miało wyglądać (wątpię). Teoretycznie nie minęły jeszcze dwa lata, a jest to okres gwarancji. Praktycznie jednak zależało mi na szybkiej naprawie, a bawienie się w naprawę wysyłkową zajęłoby trochę czasu. Mam jedynie nadzieję, że drugi but nie sprawi mi podobnej niespodzianki.
Niemniej jednak buty są niezwykle wygodne i do tej pory nie sprawiły żadnego innego kłopotu.

piątek, 15 listopada 2013

Rajstopowe szaleństwo - część wzorzysta i pasiasta

Tak jak zapowiedziałam, oto kolejna odsłona pudełek z rajtkami. Tym razem wzorzysto-pasiasta. Część z rajstop można było zobaczyć jakiś czas temu na portalu szafa, ale od tamtej pory troszkę ich przybyło (podobnie jak tych koronkowych). Pominę tutaj zwykłe, jednokolorowe rajstopy - nie ma sensu ich pokazywać, ponieważ notka rozrosła by się do jakichś absurdalnych rozmiarów.

1. Brąz nie jest moim faworytem, ale jakimś cudem mam (aż) 3 pary brązowych rajstop. Poniższe są oczywiście w kwiatowy wzór.


 2. Bordowe, we wzór kojarzący mi się z uproszczoną wersją wiktoriańskiej tapety na ścianę. Grube i ciepłe, świetne na zimę.


3. Podkolanówki kupione razem z butami Antaina. Widok truskawek naprawdę urzekł moje serce. Do tej pory ani razu nie użyte, mam raczej ochotę powiesić je nad kominkiem podczas świąt i wypchać prezentami ;x


4. Podkolanówki w karciany wzór. Zestawienie je w jakimś sensownym coordzie jest naprawdę wyzwaniem. Popracuję nad tym. Za jakiś czas.


5. Cienkie czarne rajtki z czerwonymi gwiazdkami. Dobre do szortów i glanów, ogólnie jakichś brudaśnych stylówek ;)


 6. Powoli zaczynamy przechodzić w pasiaki >D Świąteczny wzór: radosne reniferki, płatki śniegu. Taka sytuacja.


 7. Kolejna para w świątecznym klimacie. Z daleka wzór wygląda na płatki śniegu.


 8. Bordowo-czarne pasiaki. Na ich przykładzie widać, dlaczego części rajtek nie zaprezentuję. Chociaż mam kilka innych, ciekawych pasiastych par, to niestety uległy one w mniejszym lub większym stopniu uszkodzeniu (głównie przetarcia, tworzenie się "kłębuszków").


 9. Czarno-czerwone pasiaste zakolanówki. Taki już los bawełnianych "ocieplaczy łapek dolnych", że ulegają zmechaceniu :<

 
10. Alicjowe podkolanówki. Mam aż 2 pary i... boję się ich używać. Boję się, że stworzę coś naprawdę koszmarnego, takiego że jedynym ratunkiem będzie mikser w oczy. Ta notka pozwala mi sobie uświadomić, że jednak sama jestem dość konserwatywna jeśli chodzi o stylizacje z wzorzystymi rajstopami i podkolankami.
 
 
 11. Pończocho-zakolanówki, upolowane okazyjnie na szafie.  Jak na razie sprawują się świetnie :)


 12. Czarne, pasiaste rajtki. Wzór jest ledwie widoczny, ale i tak spełnia swoją funkcję wyszczuplająco-wydłużającą nogi :)


13. Brązowe pasiaki, w nieregularny wzór: co drugi pasek jest gruby. Można pod nie spokojnie wepchnąć polarowe rajstopy >D


14. Rajtki, o które dostaję najwięcej pytań. Nie, nie są na sprzedaż. Ubolewam nad tym, że ich dni są policzone :<


Niedługo znowu wybieram się na targ, w poszukiwaniu rajstop, tak więc moja malutka kolekcja nieustannie będzie się powiększać. Obym tylko miała gdzie je trzymać (i do czego nosić) ;)

***

Tutaj będę wrzucać nowo dokupione rajtki >D

15. Czarne z czerwono - śliwkowym wzorem. Troszkę dziwne zestawienie kolorystyczne, ale mam już na nie pomysł :3


16. Kocie rajstopy, kupione u Tofu Rangers. Są naprawdę śliczne :D
Jak się jednak okazało, w drodze do mnie paczuszka zawieruszyła się i ostatecznie wróciła do adresata...


Dlatego też Tofiaki w ramach przeprosin dorzuciły rajtki gratis. Przy takim układzie każda paczka od nich mogłaby błądzić, nie mam nic przeciwko >D

 17. Gratis od Tofu Rangers, czyli rajtki z motywem karcianym. Będą świetne na lato ♥


niedziela, 10 listopada 2013

The Victorian Photograph Album - wiktoriański album na zdjęcia

Kiedy ostatnio robiłam porządki, wśród sterty papierów natknęłam się na pewne cudeńko, o którym na śmierć zapomniałam: album na zdjęcia w wiktoriańskim stylu ♥ 


Nabyłam go jakiś czas temu z drugiej ręki za bardzo przyzwoitą cenę, w stanie niemal idealnym. Jedyny minus to lekko uszkodzona okładka z przodu, na szczęście jest to praktycznie niewidoczne wgłębienie.


Album w całości wykonany jest z grubego, tekturo-podobnego materiału. Dzięki temu jest bardzo sztywny i nie należy obawiać się, że karty ulegną zagięciu :)


Album stylizowany jest na stary. Wszystkie karty są kremowe, dodatkowo okładka posiada ozdobione rogi: są w kolorze ciemno brązowym, imitującym skórę, ze złotym tłoczeniem, podobnie zresztą jak grzbiet.


 Album wiązany jest satynową wstążeczką w kolorze bordowym.


Jest całkiem spory: wysoki na 29,5 cm, szeroki na 21,5 cm, gruby na ok. 3 cm.
W środku znajduje się 13 stronic. Pięknych stronic ♥



Album, w przeciwieństwie do tych obecnych, nie posiada zafoliowanych miejsc będących kieszonkami na zdjęcia. Zdjęcia wkłada się w stronice albumu od góry, w specjalnie wycięte miejsce. Mają one dwa kształty: owalów oraz "okienek" różnej wielkości. 
To jednak nie one przykuły mój wzrok kiedy wzięłam album do rąk po raz pierwszy ;)


Tym, co mnie zachwyciło i w dalszym ciągu zachwyca, są ilustracje zdobiące stronice.


 Zdobione są motywami roślinnymi: pnącza, polne kwiaty, listki  a także motyle, ptaki, czy jak widać chociażby na zdjęciu powyżej - żuczki.
Poza tym wszystkie miejsca na zdjęcia posiadają delikatną, złotą obwolutę.


Część stronic niestety się powtarza, zazwyczaj jako lustrzane odbicie.


Myślę, że dalszy, szczegółowy opis jest zbędny, dlatego pozostawiam was ze zdjęciami :)






Zapewne pojawią się pytania: czy, a jeśli tak, to jakie zdjęcia zamierzam włożyć do albumu?
Otóż odpowiedź jest prosta: nie będę wkładać żadnych. 
Uważam, że album jest zbyt piękny, aby wkładać do niego zdjęcia, nawet te najbardziej klimatyczne.
Poza tym uwielbiam patrzeć przez rząd stronic, przez stopniowo zmniejszające się ramki... odnoszę wtedy dziwne wrażenie, jakbym patrzyła przez rząd okien, gdzieś bardzo daleko. 
Gdzieś, gdzie w dalszym ciągu trwa gorące lato, słychać śpiew ptaków i czuć aromat polnych traw i kwiatów ♥