Pierwszy od wieków wolny weekend zaowocował nieśmiałym powrotem do blożkowania :'D
Korzystając z dobrodziejstwa wolnego czasu postanowiłam wyruszyć na spacer i sprawdzić, jak trzyma się jeden z mych obiektów westchnień, którym jest stara przyzamkowa fontanna ♥ Doszły mnie bowiem słuchy, że jeśli na miasto spłynie deszcz pieniędzy, to miejsce to może w końcu doczeka się odrestaurowania. To by było coś :D
Lato, upały, można narzekać i konać z gorąca, ale ostatecznie trzeba sobie jakoś z tą piekielną aurą radzić. Kapelusz przeciwsłoneczny i filtr 50+ to jedyne rozsądne rozwiązanie dla każdego bladziocha chcącego cieszyć się brakiem opalenizny >D
Widzicie Państwo te piękne, tłuste bufki? >D O tak, ta sukienka to jeden z moich największych skarbów: zwiewna, szyfonowa kieca od KappAhl "Vintage Stories".
Co prawda po zakupie wymagała kilku poprawek, ale zdecydowanie było warto ♥
Co więcej, oprócz cudnych rękawów sukienka posiada jeszcze jeden atut: z tyłu znajduje się rząd guziczków, obecnie spotykany chyba tylko w sukniach ślubnych. Kupno tego typu sukienki to jak wygrana na loterii. Nie potrafię nawet policzyć, jak dużo czasu poświęciłam na znalezienie czegoś w tym stylu, tylko po to, by i tak ostatecznie trafić na tę perełkę całkiem przypadkiem w okolicznym secondhandzie.
Obok fontanny znajduje się ujście dawnego źródełka, które obecnie postanowiło sączyć się parę metrów obok, tworząc błotniste kałuże, na których można się zabić. Natura nie lubi, kiedy ludzie dyktują jej warunki i coś czuję, że wkrótce może być spory problem z ogarnięciem tamtego miejsca >D W głębi serduszka wierzę jednak w to, że dożyję czasów, kiedy okolice Zamku Tarnowskich doczekają się porządnej rewitalizacji.
Dobrze spędzony wolny dzień nie mógłby się obejść bez porządnego zwieńczenia, a cóż może być lepszego, niż koncert? >D
Tak się akurat złożyło, że na nowej (oby cyklicznej) imprezie o wdzięcznej nazwie "Strasznie Fajny Festiwal" zagościł zespół NeuOberschlesien. Panowie zrobili świetne show i muszę przyznać, że na żywo brzmią milion razy lepiej (warto tu zaznaczyć, że naprawdę rzadko zdarza mi się, że wolę wykonanie koncertowe od studyjnego).