czwartek, 24 kwietnia 2014

White Skies

 Nadszedł czas na stonowaną, casualową stylizację w odcieniach czerni i fioletu.
Zdjęcia wykonane zostały zimową porą (jeszcze w styczniu), tak więc pogoda była wybitnie niesprzyjająca. Nie tylko mróz dawał się we znaki, ale także brak słońca (które jakby na złość wychyliło się zza chmur dopiero kiedy stwierdziłam, że mam dość robienia zdjęć podczas takiej aury).


No cóż, zdjęcia przeleżały na dysku parę miesięcy i mimo tego, że zestaw jest bardzo prosty i brak w nim jakichkolwiek rewolucji, postanowiłam się nimi ostatecznie podzielić :>
Z tego co zauważyłam, do tej pory pokazałam tylko jedną stylizację z żakardową JSK od Dear Celine "Ella Hanayome". Sukienka okazała się być w pewnym sensie rozczarowaniem: zdjęcia sklepowe przedstawiały materiał jako bardziej matowy, podczas gdy w rzeczywistości sukienka w praktycznie każdym świetle wpada w odcień śliwki/fioletu (dodatkowo przez satynopodobny materiał dość wyraźnie błyszczy się). Dość narzekania, tak czy inaczej sukienka nieźle spisuje się w lecie (co dla osób preferujących styl gothic lolita jest nie do przecenienia).


JSK ozdobiona jest przepiękną koronką. Postanowiłam, że świetnie będzie pasować z szyfonową bluzką koszulową od Lady Sloth, równie zdobną w koronkowe elementy. W sumie zestaw ten powinnam była zostawić na letni okres i wtedy go uwiecznić... na cóż, na pewno jeszcze zdarzy się okazja aby zaprezentować tę sukienkę w innej odsłonie >D


 Niestety, w swoim zbiorach biżuterii nie posiadam zbyt wielu fioletowych elementów. Do wyboru miałam jedynie kolię w kolorze starego złota ozdobioną kryształkami. Bardzo delikatna, ale przy tej ilości koronek w okolicy dekoltu nic większego i bardziej zdobnego by nie pasowało.


Poprzednim razem (w stylizacji Black Summer Bride) włosy ozdobiłam czarną różaną opaską. Użycie jej ponownie byłoby pójściem na skróty, dlatego też wpięłam kilka czarnych róż oraz sznur małych, czarnych perełek. Nic odkrywczego, ale zawsze jakieś urozmaicenie :>
Poza tym był to kolejny cykl eksperymentowania z włosami: chciałam mieć drobniutkie fale, wyszedł wściekły pudel :'D


 Wspominałam, że od jakiegoś czasu eksperymentuję z makijażem. Tutaj niestety trafiło go niezbyt wiele (aczkolwiek czasem mniej znaczy więcej).


 Zbliżenie na pierścionki oraz koronki:


 Na jednej ręce znajdują się akcenty kwiatowe: czarna róża oraz pnącze niezapominajko-podobnych kwiatków. Na drugą trafił masywny pierścień z fioletowym okiem. Wszystkie pierścionki są w złotej oprawie (a jakżeby inaczej? przecież muszą pasować do kolii >D)
Niestety, nie udało uchwycić się dobrze koloru rajstop, dlatego też opis musi wystarczyć: pod spód trafiły zwykłe fioletowe, na wierzch koronkowe z pnączem i kwiatami (dokładnie ***te***). Na żywo efekt zacny, na zdjęciach niewidoczny D:


Na nogach rzecz jasna buty od Pana Jana (powoli nudzi mnie odsyłanie do nich :v ). Zimę przeżyły bez żadnego uszczerbku, prawdziwe mistrzostwo w kwestii jakości.


Dlaczego notka nosi tytuł "White Skies"? Ano dlatego, że tamtego dnia niebo było niemal idealnie białe. Gdzie nie gdzie pojawiały się prześwity błękitu lub szarości, ale miało to miejsce jedynie podczas chwilowych przebłysków słońca. Szkoda, że ta piękna, mleczna biel chmur nie miała swego odbicia na ziemi w postaci śniegu, którego tej zimy naprawdę nam pożałowano </3

piątek, 18 kwietnia 2014

Restyle biżuteria - spinki-żyrandole, wisior-klucz oraz pierścionek-żyrandol

 Straszny leń ze mnie. Nie dość, że zwlekam z pisaniem notek, to jeszcze na dodatek zamiast poświęcić każdemu przedmiotowi osobny wątek - zbijam trzy w jednego posta ;P


Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że zarówno producent - Restyle, jak i projektant tych cudeniek - Euflonika, we wszystkich trzech przypadkach są Ci sami. 

Na pierwszy ogień idą barokowe spinki-żyrandole "Chandeliers". Przybyły do mnie jakiś czas temu razem z cmentarną teczką "Cemetery Red". O ile torebka okazała się być z lekka rozczarowująca, o tyle do spinek zastrzeżeń nie mam.


 Spinki zapakowane były osobno w przeźroczyste foliowe opakowania, każda z nich przypięta była do niezwykle estetycznie prezentujące się tekturki (podobnie jak żyrandolowy pierścionek). 
Przyjrzałam się im bardzo dokładnie i nie znalazłam żadnej skazy, wady, pęknięcia rysy. Nic.


 Spinki stylizowane są na barokowe żyrandole i jako takie prezentują się naprawdę dobrze.
Na każdym z nich płonie pięć świec: cztery po bokach oraz jedna pośrodku.


Kandelabry wysadzane są bezbarwnymi cyrkoniami (szkiełkami), po sześć na każdej. Póki co nie miałam z nimi problemów, nic się nie odkleiło. 
Żyrandole u dołu ozdobione są łańcuszkami. Być może ktoś uzna, że to drobna przesada, mi jednak ten motyw bardzo się podoba.


Ważna rzecz: klipsy. Bardzo się martwiłam, czy spinki aby na pewno będą trzymać się na włosach. Na szczęście krokodylki spisują się wyśmienicie i żyrandole raz przypięte wiszą tam, gdzie powinny :)


 Mam jednak pewne zastrzeżenia. Na stronie Restyle można nabyć żyrandolowe: spinki, pierścionek, kolczyki oraz wisior. Na początku myślałam, że można traktować je jako komplet. Nic jednak bardziej mylnego - chociaż w moim posiadaniu są tylko spinki i pierścionek, to ich kolory różnią się dość znacząco (pominę różnice w kształcie - przyjmijmy, że żyrandol to żyrandol :P ). 
Muszę przyznać, że zdjęcia sklepowe bardzo mnie zmyliły.


Spinki są w kolorze jasnego, białego srebra, miejscami oksydowanego (łańcuszki natomiast są całkiem jasne). Pierścionek natomiast wykonany jest z ciemniejszego materiału, wpadającego w metaliczny błękit,  a jego stopień oksydacji jest znacznie bardziej widoczny. 
Na szczęście spinki we włosach a pierścionek na palcu nie stykają się zbyt często. Niemniej jednak różnica jest naprawdę spora i nie da się tego nie zauważyć.


O pierścionku, który wygrałam w konkursie Eufloniki, więcej można przeczytać *tutaj*
Jest piękny, dobrze wykonany i od jakiegoś już czasu służy mi bez zarzutu :)
 Miałam nadzieję, że kandelabrowy pierścień będzie kolorystycznie komponował się z moim kolejnym nabytkiem: wisiorem-kluczem "Key to Wonderland".


 No cóż... zdjęcia nie oddają tego zbyt dokładnie, ale chłodno-błękitny odcień srebra pierścionka odrobinę koliduje z odcieniem wisiora. Są to jednak różnice minimalne i jako takie żyrandol i klucz razem prezentują się dobrze.


 Wisior "Key to Wonderland" długi czas był na mojej wishliście. Pragnęłam go bardzo, bardzo mocno i kiedy ku mojej rozpaczy ostatecznie znikł ze strony Restyle (tak, nie ma go już w dziale "naszyjniki" </3), pozostało mi tylko upolować go z drugiej ręki. Okazja zdarzyła się dość szybko i tak oto wisior trafił w moje łapki.


 Wisior - antyczny klucz - zachwyca szczegółami i misternie odlanymi detalami.
Przez jego środek przebiega szarfa z wygrawerowanym cytatem Lewis'a Carroll'a: 
"Everything's got moral, if only you can find it". 
Prawdziwa gratka dla fanów Alicjowych klimatów ♥


Jako, że przede mną klucz miał już jedną właścicielkę i zapewne był używany, jedna z liter ("l" z "moral") uległa wytarciu (a może zawsze taka była?). Za plus natomiast liczę fakt, że dano mi możliwość wyboru długości łańcuszka. Ostatecznie zdecydowałam się na wersję dłuższą niż ta oferowana oryginalnie w sklepie. Dziwnie bym się czuła z tak dużym wisiorem znajdującym się niemal tuż pod szyją.
Krzywki klucza uformowane zostały w kształt krzyży. Być może klucz zamiast otwierać wrota do "Krainy Czarów" otwiera drzwi do jakiegoś zombielandu? To dopiero byłby morał dotyczący szwędania się po nieznanych, obcych światach >D


 Niestety, klucz posiada pewną wadę. Dość szybko odkryłam pęknięcie, które w przyszłości prawdopodobnie będzie miejscem złamania. Nie wiem czy jest to dzieło poprzedniej właścicielki, nie wiem też, czy w ogóle zdawała sobie sprawę z istnienia tej szczelinki. Nie mogę też wykluczyć, że wisior od początku posiadał tę wadę (słyszałam o takich przypadkach). Podejrzewam, że przede wszystkim jest to wina materiału z którego został wykonany (podobnie jak reszta biżuterii z tej serii): jest on niezwykle lekki i sprawia wrażenie kruchego, łamliwego.
No cóż, pozostało mi tylko bardzo uważać na ukochany kluczyk :c


 Podsumowując: zakupy uważam za udane.

 Spinki dostają 5/5
Pierścionek dostaje 5/5
Wisior, gdyby nie pęknięcie, także dostałby 5/5. 
Jako, że nie kupiłam go bezpośrednio od Restyle, wstrzymam się z oceną ;)


Jak na razie wyżej opisaną biżuterię można zobaczyć w zaledwie dwóch stylizacjach: "Witch", gdzie użyłam pierścionka i spinki oraz w jubileuszowej "Spring is Coming", gdzie (kiedy uważnie się przyjrzeć) widać pierścionek oraz kluczyk. Biżuteria podoba mi się jednak do tego stopnia, że z pewnością jeszcze nie raz pojawi się w moich zestawach :)

piątek, 11 kwietnia 2014

Podkarpacki Meet 05-04-2014

Jako stworzenie niezwykle płochliwe zwykłam unikać wszelkiego rodzaju klimatycznych spotkań.
Pech jednak chciał, że przypadkiem "chlapnęłam" przy Lubym, iż w kwietniu planowany jest całkiem spory meet w Rzeszowie. Po morderczym spojrzeniu i krótkiej wymianie zdań zaczęłam przekopywać szafę w poszukiwaniu ubrań nadających się na podróż - z Lubym nie ma żartów :'D

*czerwonowłosy aniołek! :D*

 Cóż mogę powiedzieć o meecie?... Było po prostu świetnie :D
Nie był on czysto lolici, na spotkaniu zjawili się także przedstawiciele innych stylów :3
 Spotkanie rozpoczęło się zwiedzaniem trasy podziemnej, po czym odpoczęliśmy w restauracji Ad Rem. 
Frekwencja na meecie niezwykle dopisała, ledwo pomieściliśmy się przy stoliku :D

*zdjęcie wykonane przez Venefikę* :)

Cieszę się, że Luby nie tylko namówił mnie na te spotkanie, ale także towarzyszył mi w nim.
Co więcej: cudeńka u góry są jego autorstwa. Taki kochany mężczyzna, tyle wygrać :'D
 Babeczki bananowo-czekoladowe cieszyły się sporą popularnością. Gdyby na klimatyczne meety wypadało przynieść pieczonego kurczaka, z pewnością sama bym go przygotowała. No cóż, tworzenie słodkości nie jest moją mocną stroną </3
  
*zdjęcie wykonane przez Venefikę* :)

Miałam spore wątpliwości co ubrać na spotkanie, dlatego postawiłam na prosty, czarny zestaw: JSK, koszulę od Lady Sloth, sznurowane kozaki oraz cmentarną teczkę z Restyle. Niestety pogoda nie dopisała: wiał okropnie zimny wiatr (do tej pory nie wiem jak niektóre z dziewcząt dały radę na spacerze, naprawdę szacun ;__; ). Na szczęście wzięłam płaszczyk Pyon Pyon, inaczej z pewnością bym zamarzła :c
Gorzej sprawa miała się z włosami. Pomimo różanej opaski oraz sześciu czarnych róż wpiętych po bokach, nie udało mi się ujarzmić włosów. Na większości zdjęć trzymam je konspiracyjnie w okolicach twarzy, inaczej wyglądałabym jak Kuzyn Coś z Adamsów :c

*zdjęcie wykonane przez Venefikę* :)

A teraz pora na przedstawienie części osób obecnych na spotkaniu (zamieszczam głównie zdjęcia spooky-forumowiczy, z którymi czuję się najmocniej związana) :D
U góry z prawej strony Lady Sariel (którą od dawna chciałam poznać ♥), z lewej Sektencja wraz z Judytą (obie wyszły tak bardzo smutno :c )
Pod spodem ja wraz z Orlaith, czyli sweet lolita i gothic lolita :)

*zdjęcie wykonane przez Venefikę* :)

Spotkanie uważam za wyjątkowo udane, żałuję jedynie, że trwało tak krótko </3
 W tym miejscu pragnę także gorąco pozdrowić Venefikę, Ofthemist, Zoe, Unyuu, Tenshi, Artura oraz Mr. Yana (który i tak tej notki nie przeczyta, ale formalności niech się stanie zadość >D ). Przepraszam jeśli kogoś pominęłam ^^'



Tym oto radosnym zdjęciem kończę notkę (i pozwalam się domyślać jak bardzo przyjemne jest skakanie w butach na 9 cm obcasie X'D ) 

P.S. Jeśli ktoś waha się czy przyjść na meeta (bo np. jest osobą początkującą w danym stylu/boi się/wstydzi/targają nim jakieś inne emocje) - niech odrzuci wahania na bok i przybywa na spotkanie: atmosfera jest naprawdę świetna :D

P.S.2 Ewentualne informacje o przyszłych spotkaniach oraz miastach w których będą organizowane można znaleźć na forach Spookyfashion.pl oraz Lacekingdom.pl :)

niedziela, 6 kwietnia 2014

Witch

 Czarownica, chociaż pełna nazwa powinna brzmieć "pochmurna czarownica" (lub "ponura czarownica": "Gloomy Witch").
I nie chodzi tylko o tragiczną pogodę, która trafiła się podczas robienia zdjęć, ale także mały wypadek, jaki miałam dzień przed foceniem ;__;


Drobna rada: nigdy nie przeskakujcie po kilka schodków. Jako dziecko uwielbiałam to robić, jaka osoba dorosła nie powtórzę tego wyczynu nigdy więcej. Daruję sobie szczegóły wypadku, ale jego efekt był taki, że kolano okrutnie napuchło, zmieniło kolor na sino-bordowo-żółty i odmówiło zginania się. Ostatecznie na spacer wyszłam strasznie obolała, na nogach-szczudłach, a wszystkie pozy wyszły dość podobnie... I tak dobrze, że po kilku dniach robienia okładów i smarowania różnymi maściami opuchlizna zaczęła znikać :'D


 Wróćmy jednak do stylizacji, w której główne skrzypce grają moje dwa ulubione kolory: czerń i czerwień. Jest to moje drugie podejście do sukienki Surface Spell "Judgement Day" - przedtem uwieczniłam ją w stylizacji "Days of Red Roses". Tym razem nadszedł czas na coś bardziej wymyślnego a zarazem szalonego. Koncepcja ponurej czarownicy przemierzającej las narodziła się w mojej głowie dawno temu, jednak dopiero teraz miałam okazję zrealizować ten pomysł.


 Dlaczego dopiero teraz? No cóż, ponieważ dopiero teraz udało mi się skompletować wszystkie elementy wymarzonego outfitu. Zajęło mi to trochę czasu, ale było warto :D
 Jednym z tych elementów jest czarno-czerwona teczka "Cemetery Red" kupiona na Restyle. Nagie konary gałęzi nachylające się nad cmentarną bramą - czegóż więcej można chcieć? >D


 Tak wiem, moje czerwienie różnią się odcieniami :c Niestety, spójrzmy prawdzie w oczy: idealne dopasowanie jest niemal niemożliwe, poza tym aparat po części kłamie - haft na sukience w rzeczywistości ma bardziej intensywny kolor. 
Jakiś czas temu w wątku "Rajstopowe szaleństwo - część wzorzysta i pasiasta" wspominałam o moim konserwatywnym podejściu do pasiastych rajstop i zakolanówek. Muszę przyznać, że jest to moja pierwsza stylizacja z pasiakami na nogach, z której jestem naprawdę zadowolona. Na nogi (jako, że zdjęcia robione były pod koniec astronomicznej zimy) trafiły moje ulubione sznurowane kozaki na platformie. Są naprawdę niezawodne :)


 Kolejnym elementem garderoby który od dawna pragnęłam mieć w swojej szafie jest szyfonowa bluzka od Lady Sloth. Piękna koronka, którą ozdobiony jest dekolt oraz rękawki przedstawia motyw krzyży i pnączy. Prosta i elegancka, idealnie pasuje do wszystkich stylizacji w klimacie gothic lolita. Pokochałam ją tak mocno, że nie mogę się z nią rozstać (jeszcze nie raz i nie dwa użyję ją do stylizacji).
Jako, że pogoda była ponura i chłodna, pod szyfonową koszulę trafiła zwykła bawełniana bluzka z długim rękawem (tak samo jak pod zakolanówki trafiły grube rajty z polarkiem). Przeziębienie to ostatnie czego bym potrzebowała (ubite kolano mi wystarczy :'D ).


 Pora na opisanie biżuterii i dodatków :)
Na szyję trafiła gotycka kolia w kolorze starego srebra z czerwonymi kryształkami (upolowana wieki temu na sh) do tego dwa pojedyncze sznury czarnych perełek. Na nadgarstek, w miejsce łączenia koronki z szyfonową bluzką, założyłam bransoletkę z czerwonymi kryształkami (Rossmann za 5 zł >D ).


Przy takiej liczbie biżuterii uznałam, że wystarczą dwa pierścionki: pierścionek-żyrandol z Restyle oraz pierścień z ogromnym, czerwonym oczkiem z Opii (więcej pierścionków w kolorze srebra *tutaj*).


 We włosy trafiła opaska z czerwonych różyczek kupiona u Menoy. Dodatkowo wpięłam dwie czarne róże. Dwie, ponieważ kiedy byłam dzieckiem powiedziano mi, że obdarowanie kogoś dwoma kwiatami przynosi nieszczęście - lubię takie "chłopskie" przesądy >D
Obok róż znalazło się miejsce dla spinki-żyrandola z Restyle oraz czarnej woalki.


 Podsumowując ten ponury spacer mogę tylko dodać, że na daną chwilę jest to jeden z moich ulubionych outfitów, z dużo mocniejszym przechyłem w stronę "gothic" niż "lolita" i zarazem najlepszy zimowy zestaw jaki stworzyłam. Oczywiście opinie mogą być różne, ale od tego są komentarze :D