czwartek, 26 września 2013

Bodyline shoes 170

Długo zbierałam się z tą recenzją, ale w sumie to nawet lepiej, że robię ją po jakimś czasie.
Przedmiotem recenzji są buty Bodyline model 170, do tej pory  użyte już w trzech stylizacjach: Silver Chandeliers, Black Summer Bride oraz  Summer Gothic Windows.
 

Buty kupiłam kilka miesięcy temu, jako wakacyjny "must have". Lubię wysokie obcasy, ale kilometrowe spacery potrafią zrobić się dość męczące, gdy obcas ma ok. 10 cm.
Spośród wielu modeli z niskimi obcasami dostępnych na stronie Bodyline zdecydowałam się na model "170". Są to już moje drugie niskie butki, ale poprzednie - model 192, musiały opuścić moją szafę nieużywane (paseczki regulujące miały zbyt mały zakres regulacji, przez co buty spadały z nogi). Nauczona tym przypadkiem powzięłam decyzję o kupieniu butów z pełną regulacją - czyli sznurowaniem. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.


Buty są super wygodne, dlatego też były bardzo często używane. Dobrze wyprofilowane, stopa wcale się w nich nie męczy. Zgrabne i eleganckie, idealnie pasują do lolicich stylizacji.


Podeszwa z przodu ma ok. 1 cm, obcas z tyłu ok 6 cm.


Buty ozdobione są kokardkami. Są one na stałe zamocowane z przodu na noskach oraz z tyłu, nad piętami.


Kokardki są bardzo dobrze wykonane, ładnie przyszyte. Brak zastrzeżeń (tylko co tam robi zielona nitka? O_ó).


A oto i sznurowanie, które zadecydowało o zakupie.
 Miałam względem niego wiele wątpliwości, np. czy paseczki nie będą obcierały, piłowały nóg? Czy będzie się wygodnie chodziło w tak sznurowanych butach? Czy sznurki będą się rozwiązywać same podczas chodzenia? No i jak je wiązać?
Teraz mogę już powiedzieć, że niepotrzebnie się martwiłam. Buty idealnie leżą na nodze, nie przesuwają się, a paseczki nie wrzynają się w skórę. Paski okręcam wokół kostki i wiążę na supełek - nie rozwiązują się same, jednocześnie kiedy chcę je rozsznurować, zajmuje mi to zaledwie kilka sekund. Jak dla mnie, jest to model idealny.


Z każdej strony buta znajdują się cztery oczka zabezpieczające dziurki w skórze (ekologicznej oczywiście). W przypadku jednego buta tasiemka (wykonana z tej samej eko skórki co buty) starła się. Myślałam, że to wina któregoś z oczek, ale nie udało mi się znaleźć żadnej ostrej krawędzi, która mogłaby ścierać sznurek. Prawdopodobnie jest to wina mojego wiązania/użytkowania (np. tarcie w trakcie chodzenia). Z daleka jest to jednak niewidoczne.


 Podobnie jak inne modele Bodyline jakie posiadam, tak i te dorobiły się zgnieceń podeszwy od wewnętrznej strony buta.


Można wręcz powiedzieć, że jest to naturalny proces butów na platformie (nawet tej niziutkiej).
Widać tutaj także drobne ubytki w podeszwie buta. Nie ma się co temu dziwić, gdyż przeszły już sporo. Dodam tylko, że Pleasery, które kiedyś posiadałam, po pierwszym spacerze wyglądały dużo gorzej.


A teraz czas na fajerwerki:


 OM NOM NOM NOM


 Tej "usterki" buty dorobiły się bodajże na pierwszym spacerze. Pierwsze założenie. W sumie nic dziwnego, bo wystarczy spojrzeć "wgłąb" buta, by zobaczyć, że kleju zbyt wiele tam nie użyto.
Są to zatem pierwsze zdjęcia, jakie zrobiłam tym butkom.


Cóż w takim przypadku zrobić? Rada jest prosta:
Kupić cyjanopan (do połączeń elastycznych) i po kilku minutach można iść dalej. Naprawdę.
Jest to rozwiązanie tanie, szybkie i co najważniejsze - skuteczne.
Po podklejeniu podeszwy buty trzymają się idealnie i nic nie wskazuje na to, żeby miały się rozpaść.

Podsumowując:

Buty dostają 4/5

- za niespodziankę z podeszwą.

Wystarczy jednak zaopatrzyć się w mocny klej i podeszwa nie stanowi problemu ;)

niedziela, 22 września 2013

Gothic Muffin

Jestę muffinę >D


A tak bardziej poważnie, to była moja pierwsza myśl, gdy przyjrzałam się kształtowi puffu. Skojarzenia z odwróconą muffinką nasunęły mi się same :P


Stylizacja z użyciem nowego nabytku: sukienki Bodyline. Sukienka jest naprawdę ładna, ale chyba robi krzywdę mojej sylwetce ;_;


Krzywdę zrobił także aparat (dając wyblakłe kolory) oraz program graficzny (którym próbowałam poprawić wyblakłe zdjęcia).


 Upały się skończyły, dlatego pod sukienkę trafiła koronkowa bluzeczka (nie muszę chyba dodawać, że moja ulubiona?)


 Dodatki: koraliki, koraliki i jeszcze troszkę koralików, plus różana opaska (tak, wiem, to się robi nudne >D)


 Żeby przełamać czerń, wybrałam fioletowe rajstopy, na które założyłam ażurowe cudeńka (takie same rozwiązanie użyłam w stylizacji Days of Red Roses).


 Do tego Bodylajnowe buty na wysokim obcasie, aby nogi wydawały się jak najdłuższe. Ich recenzję można znaleźć tutaj :)


 Mało malownicze tło, ale czegóż spodziewać się po drzwiach od dawnej kuchni przyzamkowej, której nikomu nie chce się remontować? Ech, kolejny marnujący się zabytek :x

niedziela, 15 września 2013

Dream of Lolita Midsummer Night's Dream JSK

Tytuł tej notki powinien brzmieć: "Dream of Ita - Midsummer Night`s Nightmare JSK"

Czyli krótka historia o tym, że coś takiego jak custom size dla DoL oznacza "pozszywajmy randomowe kawałki materiału, które mamy na zbyciu". Jest to także opowieść o pewnym noobie, który zapragnął printowej kiecy, oraz pouczenie, dlaczego lepiej słuchać rad osób bardziej obeznanych w temacie LF.
Taaak. Ale chyba każdy lubi uczyć się na własnych błędach, tak więc po kolei. 
 

Od dawna chorowałam na ten print. Bardzo. No może nie do końca tak bardzo, gdyż nie skusiłam się  na oryginał...
Zakup postanowiłam zrealizować za pośrednictwem Clobby, było to moje pierwsze zamówienie od DoL. Jako, że na stronie istnieje informacja o możliwości zamówienia custom size, postanowiłam zdecydować się na tę opcję (standardowy wymiar miał zaledwie 80 cm w biuście). Sukienka została kupiona na samym początku lutego, do pośrednika dotarła 6 kwietnia. Jak się okazało, pomimo podania wymiarów, Chińczycy zmaścili tę najważniejszą część - biust. Oto zdjęcia, które dostałam od Martina:



 Jak widać, sukienka ma w biuście ok. 70 cm... podczas gdy w moim zmówieniu wyraźnie widniało 85 cm. Jedyne 15 cm różnicy.
Martin zdecydował odesłać sukienkę do DoL w celu dokonania poprawek. Musiałam czekać kolejne miesiące, w międzyczasie dowiedziałam się, że... brakło im czarnego materiału. Ostatecznie 25 czerwca sukienka została do mnie wysłana. Coś mnie jednak tknęło - chociaż prosiłam Martina o zdjęcia poprawionej sukienki, nie otrzymałam ich. Teraz już wiem dlaczego...

Sukienka faktycznie została "poprawiona". Po wzorze na ramiączkach oraz braku motylka w górnym rogu w części biustowej widać, że materiał jest inny. Jedyny mankament to fakt, że wymiary pozostały praktycznie bez zmian...

 Powiem więcej: sukienka ma w biuście tyle samo, co przed poprawką, za to długość części "biustowej" sprawia wrażenie, jakby została skrócona. Tak czy inaczej... nie wygląda to dobrze. Tym bardziej, że od lutego w biuście przybyło mi kilka centymetrów i dobiłam do magicznej bariery... nie ważne. Sukienka w biuście jest za ciasna. Ale i to nie koniec! W biuście materiału jest za mało, ale pod pachami materiał odstaje tak, jakby pachy miały być wypukłe. Ciężko to opisać, postaram się kiedyś zrobić zdjęcia. Tak czy inaczej, jeszcze nigdy nie widziałam tak zmaszczonej sukienki.
Dodam też, że na podstawie tych samych wymiarów szyta była JSK Surface Spell, która pasuje na mnie idealnie.
Szczerze mówiąc czuję rozczarowanie względem pośrednika. Z jednej strony wysłał sukienkę do poprawki, z drugiej jednak machnął ręką na fakt, że po odesłaniu wymiary dalej są złe. Poza tym na stronie Clobba w dalszym ciągu istnieje możliwość zamówienia czarnej wersji, więc WTF? Czy przypadkiem nie brakło materiału? A jeśli go "dodrukowano", to dlaczego tak bardzo poskąpili go w mojej JSK? D:

Skoro już wiemy, że krój jest be, zobaczmy jak ogólnie prezentuje się sukienka. Aparat (jak zwykle) przekłamuje kolory, sukienka jest zdecydowanie czarna:


Na leżąco sukienka wygląda niczego sobie. 


Część biustową już omówiłam. Ramiączka podobnie jak w VR od DoL rozszerzają się ku górze, od wewnętrznej części obszyte są koronką:


Z przodu znajdują się 2 kokardki, całkiem nieźle wykonane. Także do koronki nie mam żadnych uwag (oprócz tego, że jest jej kilka rodzajów):


Z tyłu znajduje się shirring, umożliwiający wciśnięcie mi biustu w kiecę, możliwe jest też sznurowanie sukienki (wstążki się pozbyłam, nie ma najmniejszego sensu jej tam zostawiać):


 Aby lepiej dopasować sukienkę w... talii? Pod biustem? Gdzieś pomiędzy biustem a talią, mamy waist ties. Także kompletnie bezużyteczne, ponieważ sukienka opina mnie jak rasowego fatty chana.

 

Guziczki od waist ties to paskudne, plastikowe "perełki", kojarzące mi się z zabezpieczeniami przed kradzieżą, jakie znajdują się na ubraniach w sklepie. Ach, od razu wspomnę, że gdzieniegdzie wystają sobie nitki (i tak jest ich dużo mniej, niż miało to miejsce w przypadku sukienki od Dear Celine).


Sukienka jest bardzo rozkloszowana, jej dół obszyto falbaną:


Dość mizernie marszczona, ale może to i lepiej...
Przy okazji widać pewną dziwną rzecz - print znajduje się wysoko, natomiast na samym dole jest całkiem spora przestrzeń pomiędzy nim a falbaną.


Teraz przejdę do bardziej radosnej części, czyli printu. Jest całkiem niezłej jakości, dość wyraźny. Nie znalazłam błędów (a może nie chciałam ich szukać?):


W tym miejscu warto wspomnieć o materiale, z jakiego sukienka jest wykonana. Jest on niezwykle cienki, prześcieradłowy. Niby w sam raz na lato... pocieszając się dalej wmawiam sobie, że przynajmniej halka nie będzie zgniatana pod jego ciężarem.


Kontynuujmy podróż przez koszmar. Zaglądając pod spód sukienki natknęłam się na coś takiego:


 Nie no, w sumie nie chcę wiedzieć w jaki sposób powstały te plamy. Na szczęście nie są widoczne po drugiej stronie, na princie.


Z boku sukienka posiada wszyty zamek, który z racji mych jakże obfitych kształtów dość ciężko chodzi w górnej części. Och, ciągnąca się niteczka ~~~~

Na sam koniec zostawiłam podszewkę. Niestety, jest przyszyta bardzo dobrze, co utrudni mi (potencjalne) przerabianie sukienki. Może na spódnicę? Może spróbuję przedłużyć część od tułowia, aby układała się jakoś lepiej? Czas pokaże.

 

Zanim jednak zdecydują się przerabiać sukienkę, postaram zrobić się z nią jakąś stylizację. Może nie okaże się aż tak tragiczna?

Podsumowując:

Sukienka dostaje 2/5

- dwa razy zmaszczony krój;
- plamy;
- wystające nitki;

O ile nad zamówieniem czegoś od Dear Celine jeszcze się zastanowię, o tyle z usług DoL całkiem zrezygnuję.

poniedziałek, 9 września 2013

Silver Chandeliers

Kolejna stylizacja idealna na późne lato. Nadchodzą chłody, tak więc powoli trzeba pożegnać się z krótkimi rękawkami :)


Pożegnanie z krótkimi rękawkami ma za to pewne plusy - oznacza to, że spokojnie można powitać aksamity >D
Mogę tutaj pochwalić się moim nowym nabytkiem: czarną, aksamitną JSK od HMHM ze srebrnym haftem przedstawiającym kandelabry. Prawdziwe cudeńko  ♥
 Prezentowany zestaw to taki casual - akurat wybrałam się z Lubym na spotkanie ze znajomymi i grzańca. Stąd też w stylizacji pojawiły się butki Bodyline na niskim obcasiku, wiązane wokół kostek. Bardzo wygodne, w porównaniu ze swoim  "wyższym rodzeństwem" dają znacznie mniejszą szansę na skręcenie nogi na kocich łbach :P
 

 Do srebrnych kandelabrów wybrałam teczkę z gotyckimi oknami. Trzyma się całkiem nieźle, oprócz magnesów na klapie - powoli zaczynają przecinać cienką czajnową podszewkę. Zapewne niedługo całkiem się przez nią przebiją, przez co teczka będzie zapinana tylko na zamek.

Pod sukienkę założyłam czarny szyfonowy golf kupiony na allegro. Zestaw miał być jak najbardziej stonowany, dlatego zdecydowałam się na czysto czarne rajstopy.


 Nie można zapomnieć o dodatkach: czarne róże i kwiaty we włosy, czarno-biała kolia pod szyją razem z białymi perełkami, oraz bransoletki z białych perełek. Skromnie i kolorystycznie bez szału, powiedziałabym, że wręcz klasycznie.


 Zestaw wyszedł pewnie odrobinę ciężko, ale pogoda trafiła się chłodniejsza i nie było sensu męczyć się z krótkim rękawkiem + jakimś sweterkiem :x
Mam jeszcze parę pomysłów na zestawienie tej sukienki, tak więc należy spodziewać się jakiegoś postępu przy następnych stylizacjach z nią związanych ;3