środa, 21 października 2015

Restyle - gotycka walizka Cathedral suitcase


 Walizka "Cathedral" widnieje w ofercie Restyle od dłuższego czasu. W przeciwieństwie do innych modeli nie miała ona jednak okazji wyprzedać się i wrócić zrestockowana. Wręcz przeciwnie, jej cena już jakiś czas temu została dość poważnie obniżona (nie pamiętam pierwotnej, ale było to chyba coś w okolicach 130zł), pomimo tego torebka wciąż jest dostępna w sprzedaży. Co takiego może przekładać się na tak małą popularność tego modelu?


Szczerze mówiąc nie mam pojęcia.
Torebka (jak każda rzecz z Restyle) ma swoje plusy i minusy, za to cena jest dość okazyjna w porównaniu z innymi modelami. Swój egzemplarz nabyłam w czerwcu, podczas promocji, dzięki której zapłaciłam dokładnie 86,13zł. Teczka przybyła do mnie szybko, razem z innym promocyjny zakupem, o którym wspomnę za jakiś czas.


Już na pierwszy rzut oka widać, że torebka wygląda dokładnie tak, jak na zdjęciach sklepowych. 
Dość masywna, wykonana ze skórki ekologicznej, ozdobiona białym haftem przedstawiającym katedrę - po prostu piękna ♥
Oczywiście nie jest wolna od mankamentów, to by było zbyt piękne i jak na możliwości Restyle - raczej niewykonalne. Recenzję zacznę jednak od tej lepszej strony, czyli haftu.


Prezentuje się on bardzo dobrze i bez wątpienia robi niesamowite wrażenie. 


Nie znalazłam żadnych większych niedociągnięć. Jedynie niektóre mniejsze elementy, jak na przykład krzyże, nie są zbyt precyzyjnie wykonane, ale z daleka prezentują się całkiem nieźle.



 Na upartego można też wytknąć miejsca, w których maszyna zdawała się ledwo sobie radzić z misternym haftem:


 Rzuca się to w oczy jedynie z bardzo bliska, tak więc haft jest zdecydowanie najlepszą stroną torebki.


Powodem, dla którego zdecydowałam się na zakup torebki - walizki jest oczywiście jej pojemność. Mam w swoim posiadaniu kilka innych modeli od Restyle, niestety nie zawsze jestem w stanie zmieścić w nich wszystkie niezbędne rzeczy.


 Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że walizkę można niemal całkowicie otworzyć. Z jednej strony to plus, bo ułatwia pakowanie, z drugiej minus, bo jeśli z rozmachu rozepniemy ją na mieście zbyt szeroko, to na ulicę może wysypać się masa itemków. Sprawdzone info :"D


 Teoretycznie przed całkowitym otwarciem chroni materiał wszyty po bokach walizki. Praktycznie jest on wykonany z takiego samego materiału, co podszewka...
...podszewka natomiast jest taka sama, jak w kruczej torebce-książce "Magic Spells Notebook". Jeśli kogoś interesuje jak wyglądała moja przygoda z tamtą torebką, to zapraszam do zdjęć pod koniec ***tej recenzji***. Tutaj tylko dodam, że podszewka strasznie łatwo łapie wszelkiego rodzaju paprochy i nie wydaje się być zbyt solidna.


 W środku znajduje się jedna kieszonka zamykana na zamek. Na szczęście - wbrew temu co widać na zdjęciach - działa bez zarzutu. Wystarczyło tylko przejechać nim w obie strony i wrócił na właściwe tory. Pod spodem widnieje koślawo wszyta metka z nazwą producenta. Obok, doszyta do bocznej ścianki, znajduje się kolejna (zapewne na wszelki wypadek, gdyby ktoś zapomniał gdzie kupił torebkę).


 Według producenta walizka posiada też "dwie mniejsze" kieszonki. Ups, chyba jednak nie.


 Nie zrobiłam autentycznie nic, a szew sam puścił. Nie był w żaden sposób zabezpieczony przed pruciem się, nitka bez najmniejszego oporu spruła się do końca kieszonki. Dla mnie to niewielka strata, ponieważ w trakcie użytkowania przekonałam się, że jedna duża kieszonka jest równie wygodna jak dwie małe, z którymi mam do czynienia w innych torebkach. Jakby jednak na to nie patrzeć, jest to spore niedociągnięcie, które niezbyt dobrze wróży całej torebce (w końcu można mieć wątpliwości, w jakim stanie jest reszta szwów). Na dodatek materiał, którego użyto do stworzenia kieszonki, nie został w żaden sposób obszyty/zabezpieczony przed pruciem się. Wygląda to nieestetycznie, tkanina powoli zaczyna strzępić się i ciężko powiedzieć, jak długo wytrzyma.


 Wróćmy jednak na zewnątrz torebki. Tak oto prezentuje się ona od tyłu:


 Już na pierwszy rzut oka widać, że kieszonka dość mocno odcina się na ściance. Zamek, podobnie jak miało to miejsce z wewnętrzną kieszonką, wystarczyło raz użyć, by ząbki wskoczyły na właściwe miejsca.


 Zdziwiło mnie natomiast to, że z tyłu torebki znalazłam ślady, wyglądające jak odciśnięte paznokcie (sugeruje to ich długość/szerokość oraz lekkie zaokrąglenie). Była to jedna z pierwszych rzeczy, jakie zauważyłam po otwarciu paczki (sama ścinam paznokcie "na zero", więc na pewno nie należą do mnie). Mogę się jedynie domyślać, że powstały albo podczas szycia, albo podczas pakowania. Tak czy inaczej, nie znikły do tej pory, więc materiał jest dość podatny na tego typu wgniecenia.


 Jeśli zaś chodzi o wykończenie boków torebki... chyba po raz kolejny mogę napisać "no cóż, mogło być lepiej". Szczególnie nieciekawie wyglądają rogi, ale i tak jest lepiej, niż w nowszym modelu torebki-książki "Alice in Wonderland"


Walizka, podobnie jak nieludzko wręcz failowa teczka "Cemetery Red", na przodzie posiada coś na wzór ramki, dzięki czemu haft wygląda jak oprawiony obraz. Niestety, także tutaj producent mógł bardziej zwrócić uwagę na wykończenie (aczkolwiek jest niebo lepiej, niż w "melty cemetery").


 W przeciwieństwie do Alicjowej torebki, teczka-Katedra nie posiada usztywnionych boków. Są one tak samo workowate, jak w innych modelach, np. kruczej torbie. Producent co prawda wspomina, że torebka jest "bardzo mocno usztywniana", ma on jednak raczej na myśli przód i tył, a nie całość.


Jeśli chodzi o pojemność, to walizka spokojnie zmieści format A4. Ba, nawet teczkę wypełnioną makulaturą w formacie A4 :^


 Jeśli ktoś rozmyśla nad używaniem jej do przewozu laptopa, to tak wygląda ona w zestawieniu z laptopem 15,6". Nie ma szans na zmieszczenie, nawet wypukłe boki nie pomogą </3


 Co ciekawe, o ile boki i dół nie zostały usztywnione, o tylu góra jakimś cudem została jednak wzmocniona, przez co wygląda całkiem nieźle.

Teczka pusta:


Teczka dość solidnie wypchana:

 

Na sam koniec wspomnę oczywiście o pasku: standardowy dla tego producenta, wykonany z tego samego materiału co walizka.


 Gdzieniegdzie odstają nitki, ale całość działa bez zarzutu.
Walizkę można nosić zarówno za rączkę, jak i na pasku na ramieniu. W obu przypadkach uchwyty wyglądają solidnie, jednak wystarczy wrzucić do torebki coś cięższego, by odnieść wrażenie, jakby całość miała jednak nie wytrzymać i pęknąć w jakiś paskudny sposób...


 Podsumowując:
W zestawieniu cena/jakość walizka dostaje -4/5
+ piękny haft;
+ pojemność;
- słabej jakości skóra ekologiczna, sprawiająca wrażenie tekturowej, podatna na wgniecenia;
- podszewka łapiąca każdy pyłek, prująca się kieszeń wewnętrzna;
- wykończenie pozostawia trochę do życzenia. 

Torebka towarzyszy mi od czerwca w każdej dłuższej wyprawie i do tej pory nic złego się z nią nie stało. Zawsze jest wypchana bo brzegi i wprawdzie czasem obawiam się, że to jej ostatnia podróż, jednak jak do tej pory mnie nie zawiodła.
Jeśli kogoś ciekawi, jak rozmiarowo wygląda w zestawieniu z człowiekiem, to może sprawdzić to na przykładzie stylizacji "Witch Master" :)

Jeśli ktoś planuje zakup walizki z zamiarem przewożenia w niej ciężkich rzeczy, to podobnie jak w przypadku każdej innej torebki z Restyle - nie mogę polecić zakupu. Myślę jednak, że w powinna podołać ciężarowi notatek studenckich ;)
Jeśli ktoś (podobnie jak ja) potrzebuje teczki przeważnie do przewożenia ubrań/kosmetyków/innych bibelotów, to polecam ją z czystym sumieniem. Za niecałe 100zł ciężko znaleźć inną, równie elegancko a zarazem klimatycznie wyglądającą torebkę.

środa, 7 października 2015

Witch Master

Każda wiedźma kiedyś dorasta.


Schludne, uporządkowane szaty uczennicy powoli odchodzą w zapomnienie, by ustąpić miejsca z pozoru bezładnym, chaotycznym, wręcz niechlujnym łachom starej wiedźmy, mogącej tytułować się mianem "Mistrza". W końcu wiek rządzi się swoimi prawami: z niektórych rzeczy się wyrasta, inne już nie wypadają, na jeszcze inne, z racji pełnionych obowiązków, nie ma się kompletnie czasu. 


Wraz z bezlitosnym upływem czasu szaty zdają się rosnąć i starzeć razem z ich właścicielem. Nawet rondo kapelusza, niczym stare drzewo, powiększyło wymownie swą objętość, świadcząc tym samym o wyższej randze osoby je noszącej.


I tak, jak niegdyś ***młoda wiedźma-uczennica*** spacerowała po zamkowym tarasie podziwiając kunszt budowniczych zamku i zazdroszcząc jego mieszkańcom beztroskiego życia, tak teraz stara wiedźma snuje się po opuszczonych, zamkowych ruinach, w których nie ostał się ani jeden żywy, mogący opowiedzieć historię dawnej świetności tego miejsca.


A teraz powrót na ziemię >D
Kto zdążył już odgadnąć, co to za ruiny?


Zdjęcie pod spodem powinno rozwiać wszelkie wątpliwości:


Jest to oczywiście Krzyżtopór (dla osób, które nie skojarzyły: podpowiedź stanowią rzeźby znajdujące się po bokach bramy). Rzecz jasna nie będę w notce bawić się w opisywanie tego miejsca - po prostu polecam samemu się tam wybrać, naprawdę warto


Wstęp dzisiejszej notki zawiera w sobie pewną smutną, ale i ważną prawdę: będąc dorosłym (czyli zarabiającym na własne utrzymanie) mało kiedy ma się czas na przyjemności takie jak tworzenie ładnych/ciekawych/eksperymentalnych stylizacji (niepotrzebne skreślić) czy wycieczki gdzieś dalej, niż do osiedlowego biedro. 

 
Słysząc więc od Lubego, że ma dla mnie wycieczkę-niespodziankę, odstawiłam się jak szczur na otwarcie kanałów. Byłam pewna, że pojedzie się zwiedzać któreś z okolicznych miast, posiadających zbytek luksusu jakim jest rynek miejski, kamieniczki, stare kościoły itp (których w moim betonowym mieście brak). Słowem: myślałam, że będę cieszyć zmysły przeważnie w pozycji siedzącej, gdzieś w ogródku jakiejś kawiarni, pijąc mrożoną herbatę i machając wachlarzem, gdyż upały w lipcu dawały się srogo we znaki :"D


Jakiż więc był mój szok, kiedy dowiedziałam się co jest celem wyprawy. No cóż, nie powiem - perspektywa zwiedzania ruin Krzyżtoporu bardzo mnie ucieszyła. Było tylko jedno "ale": ucieszyłaby mnie z pewnością dużo bardziej, gdybym zabrała ze sobą buty na zmianę.


Co prawda buty Bodyline 258 są bardzo wygodne, ale nie oszukujmy się: nie jest to obuwie odpowiednie do takiego miejsca. Nie miałam jednak żadnej alternatywy, tak więc powoli i ostrożnie zwiedziłam cały zamek. Począwszy od ciemnych, śliskich i zimnych piwnic, skończywszy na pełnym pyłu i nierówności piętrze.


Zestaw był moją wizją dojrzałej, nowoczesnej wiedźmy, która w głębi serca ukradkiem tęskni za starymi, dobrymi czasami: mrocznymi, bezkształtnymi szatami, spiczastym kapeluszem, lataniem na miotle, straszeniem dzieci. Chociaż myślę, że w tym ostatnim przypadku udało mi się wystraszyć nie tylko maluchy >D


Pomimo upałów postawiłam na warstwy: pod spód trafił fishnet, na niego top z Atmosphere, którego wzór przypomina mi stare, łyse konary drzew. Na ramionach obowiązkowa chusta przeciwsłoneczna :v Biżuteria w kolorze srebra, ze znaczącą przewagą latających przyjaciół, w tym wisior - nietoperz przerobiony z kolii Restyle "Midnight Queen". 


Włosy, podobnie jak w notce "Witch's Apprentice", zostały zaplecione w warkoczyki. Chciałabym napisać "wygoda przede wszystkim", ale w kontekście tej wyprawy i butów zabrzmiałoby to jak kiepski żart.


Zestaw uzupełnia nowa torba podróżna: teczka "Cathedral" od Restyle. Dość pojemna, jak na razie sprawuje się bardzo dobrze.


Nie mogę oczywiście pominąć spódnicy: asymetryczna, wykonana z bardzo lekkiego i delikatnego szyfonu. Podczas chodzenia tył dość spektakularnie unosi się na wietrze ♥
Całość uzupełniają czarne rajstopy w kwiecisty wzór, komponujący się z motywem na chuście.


Muszę przyznać, że największą frajdę miałam podczas robienia zdjęć w podziemiach, przy nikłym świetle lamp. Co prawda mój aparat nie pozwalał uwiecznić niczego w ruchu, a spora część zdjęć do niczego się nie nadawała, to jednak udało się wykonać parę ciekawych ujęć >D


O dziwo, zamek posiada pewnych stałych mieszkańców.


Tego oto pisklaka (najprawdopodobniej sokolego) udało nam się wypatrzyć podczas zwiedzania piętra. Nie można było nie zauważyć, że był to jego pierwszy, dziewiczy lot. Poza tym jak widać, malec posiadał jeszcze całkiem sporo puchu ♥


Wycieczkę muszę uznać za niezwykle udaną. Ofiar nie było, nóg nie połamałam, całość zamku zwiedziłam >D
Żałuję jedynie, że w tym roku nie udało mi się wygospodarować więcej czasu na zwiedzanie innych, równie ciekawych miejsc (a lista jest dość długa). No cóż, przynajmniej mam motywację, aby dożyć kolejnych wakacji (które wakacjami są tylko z nazwy) :"D