Nadchodzi zima, a wraz z nią pora nadprogramowych wydatków </3
Jednym z nich rzecz jasna jest płaszcz. Mój poprzedni klimatyczny nabytek: wełniany, gotycki płaszcz od Lady Sloth, ma się świetnie. Tyle tylko, że jest mi szkoda używać go na co dzień, do pracy, na zakupy itd. Płaszcz od Lady Sloth jest idealny do lolicich stylizacji i czułabym się źle zakładając go do spodni/szortów/kusych spódniczek. Jako, że mój poprzedni codzienny, rozkloszowany płaszcz z gorsetowym sznurowaniem, kupiony lata temu w Orsayu, ostatnio w sposób niemożliwy do opisania uległ zmechaceniu, konieczne okazało się znalezienie godnego następcy. Czasu na zakup nie miałam zbyt wiele (zimno!), więc szycie na wymiar odpadło. Tak więc siłą rzeczy, widząc te oto cudeńko z Restyle, podjęłam decyzję o zakupie.
Zdjęcie płaszcza na modelce przekonało mnie niemal natychmiast. Jak natomiast mają się sprawy w rzeczywistości? Hmmm. To skomplikowane.
Zacznę od tego, że płaszcz kosztował 325zł + przesyłka. Skład to 50% wełny + 50% polister - niebo lepiej, niż wspomniany wcześniej płaszcz z Orsaya, za który dałam około 330zł, a nie było w nim ani grama wełny! No cóż, dawniej nie zwracałam uwagi na skład materiału, teraz wiem, że to robi różnicę. O zgrozo, mój inny nabytek - płaszcz Pyon Pyon LY-024 (którego recenzję kiedyś wkrótce zrobię) - również nie zawiera ani jednego wełnianego włókna. Można zatem uznać, że Restyle postarało się chociaż trochę.
W tym miejscu przyznam się bez bicia, że dość wyjątkowo nie zależało mi na zrobieniu ładnych zdjęć. Po pierwsze: pogoda nie sprzyjała i mój aparat oprotestował jakiekolwiek focenie. Po drugie, nie mam zamiaru robić tutaj darmowej reklamy i wysilać się na rzecz sklepu, który ma w zwyczaju upiększać zdjęcia swoich produktów przy pomocy photoshopa.
* na zdjęciach wyszedł dość intensywnie wymięty, na szczęście po założeniu jest to niemal niewidoczne *
Płaszcz przybył do mnie w tekturowym pudełku, zapakowany w folię z naklejką, na której widniała nazwa modelu oraz rozmiar. Podczas pierwszej przymiarki miałam poważne wątpliwości, czy rozmiar S przypadkiem nie widnieje tylko na opakowaniu. Nope, płaszcz ma z boku wszytą metkę z nadrukowanym rozmiarem "S" oraz nazwą producenta.
Tak więc jednak rozmiar S.
A wymiary?
Moim zdaniem raczej jak dla M.
Na stronie producenta widnieje tabelka, według której Ska ma 84cm w talii oraz 100cm w biuście.
Według moich pomiarów szerokość w biuście faktycznie się zgadza, ale w talii wynosi aż 90cm.
To "troszkę" więcej, niż podaje producent. Dodam tylko, że płaszcz zmierzyłam na płasko, po zewnętrznym obwodzie, czyli tak, jak podaje to sklep. Bez uwzględnienia sznurowania, którym można odjąć około 15cm. Płaszcz jest ocieplony, przez co rzeczywiście "odpada" kilka centymetrów, ale nie zmienia to faktu, że osoba nosząca rozmiar S będzie posiadać zapas luzu nawet przy dwóch swetrach, przez co konieczne będzie mocne zasznurowanie płaszcza.
I tu powraca kwestia photoshopa. Proszę rzucić okiem na zdjęcia modelki widniejące na stronie Restyle: płaszcz leży na niej idealnie, piękna talia, a do tego sznurowanie z tyłu ma widoczną dużą przerwę (i nie wygląda tak, jakby miała na sobie dwa swetry pod spodem). Modelka wygląda na osobę o drobnej budowie, noszącą rozmiar S. W tym przypadku musi mieć na sobie płaszcz w rozmiarze XS, a taki jak wiadomo nie został wyprodukowany (pisane dnia 25.11.2014 - w końcu mogą być kolejne dostawy uwzględniające ten rozmiarowy mankament).
Jak płaszcz leży na mnie? Może kiedyś dodam zdjęcia~~~
Mając 67cm w pasie, zakładając koszulkę i bluzkę muszę sznurować płaszcz niemal do samego końca (przymiarka z dodatkowymi swetrami niewiele zmienia). Szczerze mówiąc przyglądając się sklepowym wymiarom spodziewałam się, że płaszcz będzie sprawiał tego typu kłopot. No cóż, ostatecznie po praktycznie maksymalnym zasznurowaniu (zostawiając może 3cm luzu, żeby nadmiar ściśniętego materiału miał się jak układać) płaszcz leży całkiem niczego sobie, dlatego też postanowiłam go sobie zostawić. Nie należy się jednak nastawiać na to, że będzie na nas leżał idealnie tak, jak na wyretuszowanych sklepowych zdjęciach. Nie znaczy to jednak, że będzie leżał źle.
Płaszcz wykonany jest z kruczoczarnej mieszanki wełny i poliestru, ocieplenie natomiast to "polyfill", który według producenta zapewnia "ocieplenie bez poczucia pogrubienia" (i faktycznie, nie trzeba się bać, że w płaszczu będziemy wyglądać jak ludzik michelin).
Pokładam w tym płaszczu wielką nadzieję: oby tylko się nie mechacił </3
Płaszczyk posiada dwa rzędy czarnych, pokrytych welurowym materiałem guzików (po pięć z każdej strony).
Bardzo przyjemne w dotyku, wymagały natychmiastowego wzmocnienia szycia - producent nie dołączył zapasowego guzika, więc w przypadku zgubienia jednego, konieczna będzie wymiana wszystkich.
Bardzo spodobało mi się to, że pozostałe elementy płaszcza zostały wykończone tym samym aksamitnym akcentem, ale o tym za chwilkę.
Płaszczyk został zaopatrzony w kaptur. Dość ciasno przylega do głowy, daje świetną ochronę przed wiatrem i chłodem. Jest oczywiście ocieplany. Jako minus można policzyć to, że pominięto pętelkę do wieszania. Dla mnie to jednak plus - płaszczy nie powinno wieszać się w taki sposób, dlatego brak pętelki - brak pokusy. Płaszcz ląduje na eleganckim wieszaku w szafie, zamiast tracić proporcje wisząc byle jak i deformując się pod wpływem własnego ciężaru.
Kaptur pod szyją jest dodatkowo zapinany na zatrzask, który jak na złość nieustannie się rozpina. Kiepskie rozwiązanie, przez które koniecznym staje się opatulenie chustą/szalem, aby podczas porywistego wiatru kaptur co chwila nie zsuwał się z głowy. Udało mi się także znaleźć niezbyt dobrze rokujący element: aksamitne wykończenie brzegu szwu, u samej góry, posiada biały wystający materiał. Nie jest to oczywiście widoczne podczas codziennego użytkowania. Boję się jednak, że zdobienie wraz z czasem może sprawiać jakieś problemy.
Taaak, mięciusie, welurkowe wykończenie ♥ Materiałem tym obszyto nie tylko guziki, ale także część szwów oraz kieszonki płaszcza. Te ostatnie były bardzo miłym zaskoczeniem: niezwykle głębokie i pojemne. Zmieszczą więcej niż paczka chusteczek, komórka, odtwarzacz mp3 itd. Wielki plus.
Należy tylko pamiętać o tym, że trzeba je "rozdziewiczyć" w umiejętny
sposób - kieszonki początkowo są zaszyte i konieczne jest
przeprowadzenie "operacji". W jej wyniku na podszewce zostają dziury po
szyciu, jest to jednak niewidoczne na co dzień. Źle przeprowadzona "operacja" = dziury w podszewce i możliwość oglądania wnętrza pacjenta (ocieplenia). Na szczęście mam wprawę w tego typu sprawach i mój pacjent nie ucierpiał >D
Miłym zaskoczeniem okazało się być także obszycie dziurek. Spodziewałam się wystających nitek, ale nic z tych rzeczy. Wszystkie dziurki zostały nad wyraz poprawnie obszyte.
Z tyłu płaszcz posiada gorsetowe sznurowanie:
Mocno zawiązany nie wygląda na szczęście tragicznie, ale z pewnością traci przez to na uroku.
Zakres regulacji jest spory, ale (imho) zdecydowanie większe pole do popisu mają tu osoby noszące standardowe M. Osoba nosząca Skę jest niemal skazana na maksymalne zasznurowanie.
Producent nie popisał się w kwestii dołączonego sznurka... to raczej wygląda na sznurowadło, któremu ktoś obciął plastikowe końcówki i przypalił je od niechcenia, żeby się nie pruły.
W kwestii oczek oraz ich osadzenia nie mogę na razie nic złego powiedzieć. Myślę, że nie powinno się tutaj dziać nic niezwykłego, w końcu to nie gorset.
Tak jakoś wyszło, że do tej pory nie miałam okazji wspomnieć o najbardziej rzucającym się w oczy elemencie: sztucznym futerku, którym został ozdobiony cały płaszcz: począwszy od kaptura, przez rękawki, aż po sam dół. Futerko jest miękkie w dotyku, dobrze się układa i stanowi dodatkowe ocieplenie. Jest to mój drugi klimatyczny płaszcz z futrzanymi obszyciami - pierwszy, Pyon Pyon, podobnie jak płaszcz od Lady Sloth, także nadaje się jedynie do lolicich zestawów. Poza tym jest zbyt cienki na zimowe klimaty, a dodatkowo posiada tak pokręcone wymiary, że opisywany tutaj R-34 to pikuś. Wygodny pikuś.
Tak oto płaszcz prezentuje się od spodu:
Szału nie ma, nic nie przebije płaszcza od Lady Sloth >klik<.
Płaszcz Restyle z pewnością jest ocieplany - wystarczy go dotknąć i od razu czuć, że faktycznie został czymś podszyty. Czymś, co całkiem nieźle trzyma ciepło, ponieważ do tej pory nie zdarzyło mi się w płaszczu zmarznąć, chociaż nie zakładałam pod spód więcej niż koszulka + bluzka (ale wiadomo - zima dopiero przed nami).
Kolejnym plusikiem jest to, że w przeciwieństwie do potworka od Pyon Pyon, płaszcz Restyle zastosował strategię "przejściową": podszewka->warstwa wełnianego materiału->futerko (płaszcz Pyon Pyon LY-024 posiada podszewkę zaraz przy futerku). Rozwiązanie widoczne poniżej, głównie w przypadku rękawów, sprawdza się rewelacyjnie w kwestii izolacji przed zimnem. Rękaw na samym końcu ma coś w rodzaju "kołnierza", który zabezpiecza przed chłodem, jednocześnie uniemożliwiając ciepełku wydostawanie się na zewnątrz. Nie wiem czy ktoś nad tym myślał, czy wyszło im to całkiem przypadkiem. Faktem jest, że działa. W przypadku obszycia na dole nie ma to zapewne żadnego znaczenia, ale widać, że włożono w produkcję odrobinę więcej pracy, niż zwyczajnie urywając podszewkę w miejscu, gdzie zaczyna się futro.
W sumie to wszystko, co na chwilę obecną mogę powiedzieć o płaszczu.
No, może jeszcze jedna rzecz, która z lekka mnie zdziwiła: papierową metkę przypięto na zewnątrz, pod pachą. Nie sposób było ją przegapić. Czy zdecydowano się na to, ponieważ sklep obawiał się, że klientki będą chodzić w płaszczu a później, po paru dniach dokonają zwrotu? Zawsze spotykałam się z tym, że metki - czy to papierowe, czy materiałowe - przypięte są wewnątrz płaszcza. Na szczęście plastikowe zapięcie nie zostawiło śladu na materiale.
Podsumowując:
Pomimo przesadnego wręcz pozostawienia "wolnego" miejsca na dodatkowe swetry przyznaję, że płaszcz jest wygodny. Rękawy są idealnej długości, wyciągając ręce przed siebie nie świecę nadgarstkami.
Nie mam także problemów z podniesieniem rąk do góry (proszę się nie
śmiać, niektóre płaszcze nie pozwalają na takie szaleństwa!), nic nie
ciśnie mnie w barkach i nie ogranicza ruchów.
Talia
przy mocnym zasznurowaniu jest podkreślona, dół natomiast
rozkloszowany. Całość dobrze trzyma proporcje i wygląda naprawdę
elegancko.
Płaszcz jest wart
swojej ceny. Poza tym nie oszukujmy się, płaszcze w zwykłej sieciówce
kosztują mniej więcej tyle samo, a wyglądają... przeciętnie. I wcale nie są lepszej jakości.
Płaszcz dostaje 4+/5
- za przekłamanie wymiarów i za zły photoshop, który czyni cuda na zdjęciach sklepowych i wprowadza klienta w błąd;
- za brak dodatkowego guzika, który chyba zawsze i wszędzie jest standardem (a już na pewno w przypadku odzienia wierzchniego);
Poza tym większych zastrzeżeń jako takich (na razie) nie mam.
Z zakupu jestem zadowolona i mam nadzieję, że nie ulegnie to zmianie.
Teraz tylko czekać na prawdziwe mrozy i zimę stulecia >D