piątek, 24 stycznia 2014

Kidsyoyo Sound of Music Violin Notes Rose embroidered Velveteen JSK


Tytuł notki troszkę długi, ale według Lolibrary taką właśnie nazwę nosi moja najnowsza sukienka :>


Bardzo długo i bardzo mocno pragnęłam tej sukienki.
Czarny aksamit połączony ze złotym haftem z tak pięknym muzycznym akcentem - czegóż więcej chcieć? ♥
 

Niestety, zniechęcał mnie pewien szczegół (który niektórym może wydać się śmieszny): wyhaftowany napis producenta "Kidsyoyo". Chińczycy mają dziwne pomysły na nazwy, a zbitka słów "kids" i "yoyo"... 
Nie.  Po prostu nie. 
Zawsze kiedy w portfelu znajdowała się odpowiednia suma na zakup, owy napis niczym mur stawał pomiędzy mną a sukienką. 

Do czasu.
Całkiem niedawno  moim oczom ukazała się bowiem wersja z błędem - napis został wyhaftowany jako lustrzane odbicie - jest zatem praktycznie nieczytelny :D
Co więcej, w chwil kiedy zdecydowałam się zamawiać sukienkę, na sklepie dostępnych było zaledwie kilka ostatnich sztuk. Decyzja musiała być podjęta w miarę szybko i tak oto sukienka dołączyła do mojej skromnej kolekcji aksamitów ♥ 


Sukienkę zamówiłam korzystając z usług Tofu Rangers. Z pośrednictwa dziewcząt jestem bardzo zadowolona. Miły kontakt, fachowa obsługa, bez problemu potrafią dogadać się z Chińczykami ;)

Sukienka przybyła do mnie w kartonowym opakowaniu, w którym miała troszkę luzu. Niestety, mimo tej przestrzeni po rozpakowaniu okazało się, że sukienka jest wymięta. Spędziła dobrych kilka dni na wieszaku i liczę na to, że materiał pod wpływem swojego ciężaru sam się wyprostuje. Wiele wskazuje jednak na to, że będzie wymagała jakiejś bardziej fachowej ingerencji :<

Wracając jednak do samej sukienki: jest niezwykle starannie uszyta. Materiał to oczywiście czarny aksamit, który w okolicy biustu oraz dolnej falbany ozdobiony został czarnym tiulem.
Dodatkowo pod biustem, w miejscu łączenia materiałów, naszyta została satynowa wstążka.


Do sukienki dołączona została broszka. Z jednej strony znajduje się klucz wiolinowy, z drugiej strony nuty. Całość połączona jest dwoma sznurami koralików w kolorze miodowym, które pięknie lśnią w słońcu :) Kokarda widoczna na środku przyszyta jest na stałe.


Jak widać, broszka została bardzo starannie wykonana. Zastanawiam się jednak, czy w ogóle będę jej używać... nie lubię dużych dopinanych elementów, usuwam je z każdej sukienki którą kupię :<
Przy okazji wspomnę tu o złotej koronce (z lekka drapiącej). Obszyte są nią nie tylko elementy broszki, ale także ramiączka oraz miejsce łączenia dolnej szyfonowej falbany z resztą sukienki.


Na moje szczęście, sukienka z tyłu posiada shirring. Nie wiem jaki diabeł mnie podkusił, żeby wziąć rozmiar M. Bez pomocy drugiej osoby nie jestem w stanie zapiąć zamka na wysokości biustu. Shirring jest maksymalnie naciągnięty. Boję się, że niedługo sukienka zrobi się na mnie za mała D:


Pora przejść do mojej ulubionej części recenzji (i sukienki): haftu.


Składają się na niego między innymi nuty i obiegniki, widoczne na ramiączkach sukienki oraz w okolicy talii, będące przedłużeniem podstrunnicy:


Na dole sukienki, jako główny motyw (wyhaftowany ośmiokrotnie: cztery razy z przodu i cztery razy z tyłu) znajdują się: pudło rezonansowe skrzypiec w kształcie serca, otwory rezonansowe, podstawek, struny oraz coś, co od biedy można nazwać strunociągiem. Pod spodem odwrócony napis producenta ;)


Całość oczywiście ozdobiona różami, pnączami oraz listkami.
Miejsce, w którym zaczynają się struny, ozdobione zostało gwiazdkami. Dość uroczy akcent, ale średnio pasuje do całości sukienki :x


 Haft jest starannie wykonany, a złota nić - jak zawsze - na tle czarnego aksamitu prezentuje się genialnie <3


Pozwolę sobie tutaj na grupowe zdjęcie haftowanych sukienek i spódnicy, które znajdują się w mojej maleńkiej (aczkolwiek jak cieszącej) kolekcji:


Od lewej: Surface Spell, HMHM, Kidsyoyo, Magic Tea Party oraz Magic Potion.
Zdjęcie poniżej przedstawia trzy sukienki. Jak widać, we wszystkich przewija się motyw dużego wyhaftowanego elementu, który ostatecznie pnie się ku górze: wiszący żyrandol, skrzypce z podstrunnicą oraz  baśniowe motywy z floralnym akcentem. Jedynie sukienka od Surface Spell z haftem umieszczonym wyłącznie z przodu wyraźnie wyróżnia się na ich tle ;)


Tutaj też chcę wspomnieć o kolorach samych haftów. Nici wykorzystane do Soud of Music oraz Swan Lake Winter Dance teoretycznie są w kolorze złota. A praktycznie? No cóż, zależnie od stopu, samo złoto również ma różne odcienie. Sukienka Magic Tea Party ma haft w intensywnie złotym kolorze, co można porównać choćby z koronką sukienki Kidsyoyo. Haft tej ostatniej wygląda natomiast jak mieszanka złota ze srebrem: jest jaśniejszy, subtelniejszy. Wygląda wręcz jak pośrednik między sukienkami HMHM i MTP ;)
Ciekawe jest także to, że kolor nici użytej do wyhaftowania sukienki Kidsyoyo jest bardzo podobny do nici wykorzystanej do ozdobienia spódnicy Magic Potion (aczkolwiek ta ostatnia i tak ma bardziej intensywny odcień złota):


Mogłabym się tak dalej rozpisywać i przynudzać, ale nie ma co rozpychać notki >D

Na sam koniec warto jeszcze zajrzeć pod spód sukienki. Posiada ona podszewkę w czarnym kolorze:


Wszyta starannie, nie ma mowy o wystających nitkach czy jakichś niedociągnięciach.


Podsumowując: sukienka jest piękna, starannie wykonana. 
Jest to chyba zarazem pierwsza moja sukienka, która na zdjęciach wygląda *meh, tak sobie*, a po założeniu prezentuje się naprawdę genialnie :)
Bardzo się cieszę, że udało mi się ją kupić. Swoją drogą ciekawi mnie, czy Kidsyoyo zdecyduje się wznowić produkcję tej sukienki, czy też oficjalnie można uznać, że od tej pory dostanie jej będzie graniczyło z cudem :>

Sukienka dostaje zasłużone 5/5

Po prostu nie ma do czego się przyczepić :)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Farewell

Późna jesień, pierwsze przymrozki - zdjęcia robione jakiś czas temu :)


Ze smutkiem muszę stwierdzić, że ostatnio ciężko trafić na odpowiednią pogodę do focenia. Niestety, trafił się dość pochmurny dzień, co bardzo intensywnie odbiło się na jakości zdjęć ._.

Od dość dawna nie wrzucałam stylizacji z rozpuszczonymi włosami, ale drobne urozmaicenie nie zaszkodzi ;)


Są to jednocześnie pożegnalne zdjęcia z sukienką, którą moje serduszko bardzo ukochało ♥
Była to chyba moja pierwsza op w stylu gothic lolita.
Jak to jednak w życiu bywa - na jej miejsce trafiła inna, równie urocza :)
Pod czarną op założyłam szyfonową bluzkę z długimi rękawkami oraz koronkową koszulę ze stójką (aby w szyję nie było zbyt zimno).


Rozpuszczone włosy ozdobione zostały koralikową opaską oraz trzema różyczkami (z pierzastym akcentem) po obu stronach głowy:


Gratis parę zdjęć z pelerynką od Lady Sloth, doskonale pasującą do sukienek :)



Jako, że koraliki to moja ulubiona ozdoba, całkiem sporo znalazło się ich także pod szyją oraz na nadgarstkach. Do tego koronkowe rękawiczki, pierścionki w kolorze srebra oraz srebrna broszka z onyksem:


Oczywiście nie mogę zapomnieć o zimowych butach, które są bardzo zgrabne i sprawują się doskonale. Rajstopy zostały dobrane pod kolor bordowych różyczek we włosach:


Pożegnalny spacer uznaję za udany. Mam nadzieję, że sukienka będzie dobrze służyć nowej właścicielce :)

czwartek, 9 stycznia 2014

Euflonica's Outfit Contest - wyniki konkursu

I stało się - konkurs Eufloniki dobiegł końca. 

Pragnę serdecznie podziękować za każdy głos oddany na moje zdjęcie ♥ 


Dzięki głosom oddanym na moją stylizację, udało mi się zdobyć trzecie miejsce, a co za tym idzie - wymarzony pierścionek. Pierwsze zdjęcie stanowi podpowiedź czym sugerowałam się podczas wyboru. Ktoś już zgadł? :)


Oczywiście jest to barokowy żyrandol - lub jak kto woli - kandelabr, idealnie pasujący do czarnej, aksamitnej sukienki HMHM z wyhaftowanymi srebrną nicią kandelabrami.


Pierścionek jest naprawdę piękny i cieszę się, że go wygrałam :D
Myślę, że za jakiś czas skuszę się na kandelabrowe spinki do włosów, które idealnie będą pasować do sukienki i pierścionka ♥


Nie jest to jednak pierwsza rzecz w moim posiadaniu, którą zaprojektowała Euflonika. W mojej skromnej kolekcji znajdują się też torebki "Gothic Windows" i "Magic Spells Notebook" a także koszulka z wiktoriańskimi kotami.

Jestem pod wrażeniem jej projektów i mam nadzieję, że wkrótce jeszcze kilka rzeczy jej autorstwa dołączy do mojej garderoby :)

piątek, 3 stycznia 2014

Lady Sloth Winter Coat

Zakup gotycko-loliciego płaszcza dobrego na typową polską zimę jest niezwykle trudnym zadaniem.
Naprawdę.

Moim pierwszym lolicim płaszczem był Pyon Pyon model LY-024, który w dalszym ciągu znajduje się w mojej szafie. Służy mi bardzo dobrze i jestem z niego zadowolona. Nie nadaje się on jednak na duże mrozy, poza tym jest bardzo dopasowany (ciasny?), dlatego nie ma mowy o wciśnięciu pod niego jakiegokolwiek swetra. Z tego też powodu konieczny okazał się zakup kolejnego płaszcza, porządnie ocieplonego, najlepiej z wełny.

* Zdjęcie dzięki uprzejmości Lady Sloth :) *

Po wielu godzinach spędzonych na poszukiwaniach (przez internet oczywiście) płaszcza idealnego poddałam się. Jedyne, jakie przypadły mi do gustu, w swojej ofercie posiadał Fanplusfriend, jednak perspektywa zamawiania z zagranicy, cła, vatu, koszty wysyłki itd. skutecznie mnie odstraszały. 
Rozsądną opcją stało się zatem zamówienie płaszcza u krawcowej, ale komu powierzyć takie (nie łatwe i nie tanie w końcu) zadanie, bez ryzyka fuszerki?
Mój wybór padł na Lady Sloth :)

Niestety, nie posiadam manekina, na którym mogłabym godnie zaprezentować płaszcz. Pierwsze zdjęcie przedstawia mój płaszczyk i pochodzi z albumu Lady Sloth :)

Kiedy już wiedziałam kto będzie twórcą płaszcza, pozostało tylko podjąć decyzję odnośnie fasonu. Wiedziałam, że płaszcz musi być rozkloszowany. Cóż więcej? Ma mieć dwa rzędy guzików, gorsetowe sznurowanie z tyłu oraz nie mieć futrzanych obszyć (innymi słowy: miał się istotnie różnić od mojego pierwszego płaszcza). 

Płaszcz został wykonany dokładnie według moich wytycznych :)

Uszyty jest bardzo starannie, z grubej wełny.  Na pierwszym zdjęciu widoczna jest pelerynka, którą można odczepiać. O niej jednak wspomnę pod koniec.

Z przodu płaszcza znajdują się dwa rzędy eleganckich guzików. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nie są one okrągłe, lecz mają kształt owalu. Zdziwienie szybko zmieniło się w radość: nigdy nie przyszło mi do głowy, że tak bardzo będą ułatwiały zapinanie i rozpinanie płaszcza. Teraz nawet mając zmarznięte dłonie nie stanowi to dla mnie problemu. 
Jako, że płaszcz posiada odpinaną pelerynkę, ważny był też kształt kołnierzyka. Żaden z moich zimowych płaszczy nie ma okrągłego, wybór więc padł na właśnie taki :)


Jak widać, płaszcz obszyty został przepiękną czarną koronką. Jest ona w sumie jedynym elementem ozdobnym, ale czy zimowemu płaszczowi potrzeba czegoś więcej? :>


Koronka zdobi nie tylko kołnierzyk i dół płaszcza, ale także rękawy oraz kieszonki:


Kieszonki - coś, bez czego idealny płaszcz nie może istnieć.
Te akurat mieszczą całkiem sporo i co najważniejsze - nie wybrzuszają się. Nawet jeśli powypycham je mnóstwem rzeczy, na powierzchni płaszcza nic nie widać ;)

Z tyłu płaszcza znajduje się gorsetowe sznurowanie:


Ma ono naprawdę spory zakres regulacji, dzięki czemu podczas największych mrozów będę mogła ubrać gruby sweter i wybrać się na długi spacer, bez obawy, że zaraz zmarznę. 


Pętelki, przez które przechodzi mocna wstążka, zrobione są z tego samego materiału co cały płaszcz. Przyszyte są symetrycznie i trzymają się bardzo dobrze.


Jak już wspomniałam na początku, płaszczyk posiada pelerynkę z kapturem:

 
Wykonana została z tej samej wełny co reszta płaszcza. Także koronka, którą została obszyta, jest taka sama jak ta użyta w płaszczu.


 Pelerynka pod spodem posiada podszewkę, kaptur dodatkowo jest ocieplany.
Tutaj pojawił się jedyny problem: kaptur okazał się być zbyt duży. Opadał na oczy uniemożliwiając poruszanie się i nijak nie dało się go ujarzmić D:



Z tego też powodu Lady Sloth uszła drugą pelerynkę, tym razem z mniejszym kapturem. Ten nie opada już na oczy :)


Pelerynka wiązana jest pod szyją na kokardę, tak jak chciałam.
W praktyce jednak te rozwiązanie średnio mi odpowiada, dlatego pewnie za jakiś czas coś zmienię. 
Od dawna marzy mi się elficka broszka w kształcie liścia, rodem z Władcy Pierścieni. Myślę, że tego typu zapięcie będzie znacznie bardzie praktyczne i eleganckie :)

Jak prezentuje się płaszcz od wewnątrz?
Przede wszystkim ogromne wrażenie zrobił na mnie sposób wykonania ocieplenia. Jest ono bardzo dokładnie przyszyte, dzięki czemu nic nie będzie się przesuwać, marszczyć, zbijać w kupę itd. Nigdzie nie ma ani jednej wystającej nitki. Nigdzie. Wszystko jest bardzo dobrze obszyte i wykończone.

 
 Pomiędzy wełnianą częścią a ociepleniem znajduje się przestrzeń. Ocieplenie na dole nie jest przyszyte bezpośrednio do płaszcza, a patrząc w jego środek widać, że jest "zamocowane" przy pomocy tasiemek. Na początku bałam się, że może mieć to negatywny wpływ na utrzymywanie ciepła w płaszczu, jednak nic takiego nie zaobserwowałam.


Płaszcz jest bardzo rozkloszowany

Podsumowując:

Płaszcz dostaje 5/5

Nie mam się do czego przyczepić.
Zarówno wykonanie płaszcza, jak i kontakt i obsługa klienta stoją na najwyższym poziomie.
Jedynym mankamentem był kaptur, jednak jego kwestia została szybko i bezboleśnie rozwiązana.

Moje zadowolenie może chyba podkreślić fakt, iż natychmiast po otrzymaniu płaszcza zamówiłam kolejną rzecz od Lady Sloth. Jaką - to na razie tajemnica :)