czwartek, 30 czerwca 2016

Montreal Rocking Horse Shoes (RHS)

Upolowanie RHSów było jednym z punktów na mojej długiej liście "rzeczy do zdobycia" >D


Początkowo planowałam zakup na Bodyline, jednak permanentny brak mojego rozmiaru zniechęcił mnie do tego stopnia, że postanowiłam zaryzykować kupno "kopytek" z Montreala. Rzecz jasna z drugiej ręki, aczkolwiek wiem, że buty miały więcej niż jedną właścicielkę (z tego też powodu nie będę bawić się tu w oceny, przedstawię tylko swoje odczucia odnośnie użytkowania). RHSy przybyły do mnie w stanie dobrym+. Gdzieniegdzie tylko widać jest lekkie otarcia i wgniecenia, poza tym platforma, która standardowo jest w jasnym kolorze, została przemalowana na czarno. Taka zmiana mocno cieszy moje serduszko, oszczędziła mi bowiem fatygi - sama z pewnością zrobiłabym z nimi dokładnie to samo.


Nie będę ukrywać: buty kupiłam z czystej ciekawości >D Bardzo chciałam sprawdzić jak się w takim czymś chodzi, czy jest wygodne, lekkie, czy noga chwieje się na boki itd. Wrażenia? Katastrofalne obtarcia :"D Ale po kolei.


W przeciwieństwie do RHSów z Bodyline, model sprzedawany przez Montreal ma zaokrąglone noski. Bodylajnowe buty mają tę przewagę, iż ich czubki mają raczej migdałowy kształt, dzięki czemu wyglądają dużo zgrabniej (o ile w przypadku takich butów jest to możliwe). Również eko skórka, z której zostały wykonane, jest inna niż w typowych butach z BL. Przede wszystkim jest ona twardsza, sztywniejsza, ale przy okazji zdaje się być nieco odporniejsza na wgniecenia i zarysowania.


Pierwszą rzeczą, która mnie zaskoczyła, była waga butów. Są niezwykle lekkie i wcale nie czuć ich ciężaru. Masywne platformy mogą sprawiać wrażenie jakby ważyły tony, na szczęście jednak są naprawdę leciutkie. Poza tym są to chyba "najcichsze" buty jakie posiadam. Początkowo bałam się, że chodząc w nich będę nieco hałasować, jednak z racji podbicia spodu butów gumą, jest to niemożliwe.


Problem natomiast pojawia się w innym miejscu: model ten z tyłu posiada szlufki na wstążki, które można wiązać wokół kostek (chociaż na internetach krążą różne wariacje wiązań, w tym szalone baleroniki aż po same kolana >D). Ma to pomóc trzymać się butom na stopach, nie dziwota zresztą: po pierwszej przymiarce byłam przerażona. Chociaż długość wkładki jest idealna, to buty przy każdym kroku zsuwały mi się ze stóp.


Uznałam więc, że skórzane paski od eleganckich czółenek nadadzą się idealnie do rozwiązania tego problemu:


No cóż, mocno się przeliczyłam. Nawet mocne zapięcie nie było w stanie uratować sytuacji. Buty dalej "człapały" a chodzenie w nich graniczyło z cudem.


Tak oto prezentują się buty z paskami:


Uważam, że wtedy wyglądały najlepiej [*]


Jako, że nie lubię zbyt łatwo się poddawać, chwyciłam za zestaw kaletniczy i dorobiłam butom dziurki, przez które można było przeciągnąć wstążki. Yep, te rozwiązanie okazało się być całkiem niezłe, gdyż buty przestały się zsuwać. Niestety, nie mogło to już pomóc moim stopom, które po jednym tylko wyjściu do pracy zostały dość mocno obtarte. Efektem było to, że na kilka dni musiałam przerzucić się na inne buciszcza, bardzo ostatnimi czasy popularne (mroczne ciżmy, postaram się wrzucić jakieś zdjęcia w kolejnej notce >D).

Podsumowując:

Ciekawość zaspokoiłam. 
Z rezultatów jestem średnio zadowolona i jeszcze długo będę rozpaczać, iż nie są to moje dreamy RHSy z bodylajna. Całe szczęście, że kiedy buciszcza nie obcierają, to da się w nich chodzić... chociaż przyznaję, że brak platformy pod piętą potrafi dać się we znaki (chwila nieuwagi i można stracić równowagę/polecieć do tyłu). Zdecydowanie bardziej wolałabym klasyczne platformy, bez tego fikuśnego wycięcia.


 Tak oto buty prezentują się po mojej przeróbce:


Co prawda nie jest to mistrzostwo świata, ale przynajmniej są zdatne do użytku >D

wtorek, 21 czerwca 2016

Restyle - Gazelle Skull Silver wisior i pierścień



 Jeszcze niedawno zarzekałam się, że z obecnej kolekcji Restyle niewiele produktów przypadło mi do gustu.W moje ręce trafił jedynie komplet Ouija, składający się ze spinek oraz wisiora. Ostatnimi czasy nie mogłam jednak odmówić sobie przyjemności zakupu kompletu "Gazelle Skull Silver". Dlaczego? Otóż obie ozdoby kosztowały mnie 60zł (wysyłka wliczona w cenę). Lucky me, najwyraźniej ktoś otrzymał nietrafiony prezent, którego chciał się szybko pozbyć ;)


Zacznę od tego, że biżuteria nie różni się od tego, co producent prezentuje na swoich zdjęciach (a w przypadku Restyle różnie z tym bywa).


 Biżuteria nie była raczej używana, z pierścionka nie zdjęto nawet metki z rozmiarem. Spokojnie mogę powiedzieć, że trafiła do mnie w stanie idealnym.


 Czaszki zostały odlane bardzo starannie, nie zauważyłam żadnych niedociągnięć.


Urzekają wieloma detalami: ciemnymi oczodołami, żłobieniami na różkach czy zębami, które w przypadku wisiora nawet od spodu nie są zwyczajnie "płaskie".


 Restyle jak zawsze zadbało o to, by nikt czasem nie zapomniał, kto wyprodukował biżuterię. W przypadku wisiora logo producenta znajduje się na końcu łańcuszka oraz wewnątrz czaszki gazeli. Co do pierścionka, to mam pewne wątpliwości. Nawet jeśli jakimś cudem wewnątrz wygrawerowano napis "RESTYLE", to jest on kompletnie nieczytelny.


 Łańcuszek jest niemal identyczny, jak w przypadku wisiora "Ouija".


 Zasadniczą różnicę stawowi to, że został on oksydowany (o czym zapomniano w przypadku "Ouija Necklace"). Muszę przyznać, że naprawdę mocno cieszę się, iż biżuteria z czaszkami doczekała się dobrej oksydy. Ciężko jest mi wyobrazić sobie czysto srebrne czaszki, bez przyciemnianych elementów...


Na łańcuszku oraz po bokach pierścionka umieszczono symbole arszeniku (które wygrawerowano także na samych czaszkach). 


 Kolejnym plusem jest to, iż pierścień i wisior - chociaż z tej samej serii - różnią się od siebie w sposób znaczący. Lubię przez to myśleć, że wisior to Pani Gazela, podczas gdy pierścień jest Panem Gazelą (chociaż jak znam życie, to zapewne jest odwrotnie) >D



Podsumowując:

Zarówno wisior jak i pierścień otrzymują ocenę 5/5.

Prezentują się naprawdę świetnie i jest to najlepiej wykonana biżuteria z Restyle, jaką miałam okazję kupić.

Na koniec wrzucam zdjęcie gazelowej pary, dającej sobie namiętnego buziaka w nozdrza >D ♥

wtorek, 14 czerwca 2016

Lady Sloth Gothic Lolita Black Chiffon HW Skirt

 Od dawna marzyłam o szyfonowej spódnicy z wysokim stanem. Problem stanowiło to, że nigdzie nie mogłam znaleźć modelu, który by mi się naprawdę podobał: a to brzydka koronka, a to jakieś wstawki/udziwnienia, a to brak custom size, do tego wisienka na torcie w postaci długiego oczekiwania na wysyłkę z zagranicy...Wzięłam się więc w garść i wpadłam na genialny pomysł: zaprojektuję coś sama!


  Zaczęło się od nieśmiałych szkiców w zwykłym zeszycie, potem przyszła kolej na format A4, a nawet smarowanie na tablecie. Efekty moich prac były jednak na tyle mizerne, że najzwyczajniej w świecie wstydziłam się je komukolwiek pokazać (dość pokraczne, nierówne i co najważniejsze - słabo czytelne). Kompletne załamanie nastąpiło w momencie, kiedy zobaczyłam, że "mój" projekt spódnicy już istnieje :"D Co prawda w postaci sukienki, do tego w paskudnym kolorze z pstrokatym printem, ale jednak. Zrezygnowana porównałam zdjęcie znalezione na internecie do moich wypocin i doszłam do wniosku, że prościej będzie, jeśli po prostu na znalezionym zdjęciu, na wysokości talii narysuję poziomą kreskę i spytam Lady Sloth, czy podejmie się uszycia czegoś w tym stylu. Nadmienię tutaj, że zrobiłam drobny research i nie udało mi się znaleźć żadnych wzmianek ani na temat tego, by owa sukienka powstała w czarnym kolorze, ani by uszyto spódnicę w tym stylu. Wielka szkoda, ponieważ przeglądając coraz to nowsze dzieła lolicich firm odnoszę przykre wrażenie, że liczą się tylko printy, a proste, klasyczne projekty odchodzą całkiem w zapomnienie.


 Zamówienie złożyłam w połowie kwietnia, spódnica przybyła do mnie na początku czerwca.
Od podesłanego zdjęcia (lub jak kto woli - pierwowzoru) różni się wieloma detalami (ilość zakładek, ich kolejność, koronka, odstępy pomiędzy poszczególnymi elementami itd) i o dziwo, jest znacznie bliższa moim bazgrołom niż podesłanemu zdjęciu, z czego niezwykle się cieszę ♥ Szczerze mówiąc wątpię, aby ktokolwiek był w stanie wskazać "oryginał", ponieważ w ostatecznym rozrachunku projekty niemal w ogóle nie są do siebie podobne.


Spódnica uszyta jest z delikatnego, czarnego szyfonu. Wykonana została bardzo starannie, jedynie w kilku miejscach miałam okazję natknąć się na luźno latające nitki. 


 Wysoki stan, podobnie jak reszta spódnicy, ozdobiony został czarną gipiurą z kwiatowym akcentem. Usztywniony jest pięcioma fiszbinami, dodatkowo wewnątrz znajduje się wstawka ze sztywniejszego materiału, dzięki czemu całość się nie marszczy.


Z boku znajduje się zamek, który chodzi gładko i bez zarzutu. Wewnątrz spódnicy można zobaczyć metkę z logo Lady Sloth, dodatkowo wszyto tasiemki, na których można zawiesić spódnicę.


 Jak widać, zarówno koronka jak i zakładki łączą się ze sobą równo, bez przykrego dla oczu przesunięcia, jak zazwyczaj ma to miejsce w przypadku printów.


 Szyfon jest bardzo podobny do tego użytego w moich innych nabytkach od Lady Sloth: gotyckiej koszuli z długim rękawkiem i gipiurą w krzyże oraz koszuli z serii Dark Symphony


Spódnica jest bardzo rozkloszowana i prezentuje się wręcz bajecznie ♥


  Z czystym sumieniem mogę napisać, że z całej mojej garderoby żadna inna spódnica czy sukienka nie zmieści tak dużego puffu, jak to maleństwo.


 Z tyłu znajduje się shirring oraz gorsetowe sznurowanie.


 Jest to dość standardowe rozwiązanie zarówno w spódnicach jak i w sukienkach, umożliwiające dopasowanie ubrania do sylwetki, a w tym konkretnym przypadku - podkreślenie talii.

 Spódnica posiada podszewkę, która jest niezwykle rozkloszowana. To ogromny plus, biorąc pod uwagę przykry fakt, że miałam już kiedyś okazję kupić lolicią sukienkę, której podszewka uniemożliwiała założenie porządnej halki. Tutaj o takim problemie nie ma mowy.


 Szczerze mówiąc nie mam się do czego przyczepić. Spódnica jest naprawdę piękna i dobrze uszyta.
Przyznam nawet, że jestem z niej bardziej zadowolona, niż z poprzedniego zamówienia - koronkowej spódnicy z wysokim stanem "Lace Series" (a do tej pory była to moja wielka miłość ♥).

Spódnica otrzymuje zasłużone 5/5.

Chyba najwyższa pora zacząć odkładać na JSK lub OP od Lady Sloth. Może szyfonową, może koronkową, a może żakardową? Czas pokaże :D