Najwyższa pora zaprezentować jeden z moich najlepszych lolicich zakupów ever:
czarną, koronkową spódnicę z wysokim stanem od Lady Sloth ♥
Spódnica pochodzi z kolekcji "Lace Series", na którą składają się również OP (sukienki z długim i krótkim rękawkiem) oraz JSK (na ramiączkach), dostępne aż w pięciu kolorach. Kiedy po raz pierwszy ją ujrzałam, moje skojarzenia natychmiast powędrowały w kierunku sukien ślubnych. Tak, zdecydowanie postanowiłam zostać mroczną panną młodą >D
Najpierw myślałam o kupnie OP, potem JSK, na szczęście w porę nastąpiło opamiętanie: posiadam tylko jedną lolicią spódnicę. Nastała więc pora, by nadrobić braki w garderobie. Napisałam maila do Lady Sloth, podałam dokładne wymiary i opłaciłam zamówienie. Wystarczyło poczekać raptem dwa tygodnie i paczka ze spódnicą była już w moich łapkach ♥
Spódnica jest bajecznie rozkloszowana i posiada wysoki stan. Jest to jeden z jej największych atutów, ponieważ chorobliwie wręcz nie znoszę klasycznych spódnic, w przypadku których koniecznie jest podjęcie decyzji: koszula na zewnątrz, czy wpuszczona pod spód? Zazwyczaj w obu przypadkach efekt bywa średni, a w okolicach talii dzieją się naprawdę dziwne rzeczy. Wysoki stan sprawia, że spódnica pięknie przylega do ciała i podkreśla figurę. Żadnych odstających boczków, żadnych fałd koszuli niesfornie odstających i wymagających ciągłego poprawiania, żadnego rozkminiania czy koszula nie jest zbyt długa/krótka. Tak, wysoki stan to miłość mego życia.
Z przodu i z tyłu znajdują się plastikowe fiszbiny, mające za zadanie usztywnić stan oraz nie dopuścić, by się marszczył/zwijał. Jest ich raptem po dwie z każdej strony (dla porównania spódnica Bodyline L325 posiada aż siedem fiszbin), spełniają jednak swoją funkcję należycie.
Koronka ♥
Śmiało mogę powiedzieć, że to najpiękniejszy haft koronkowy jaki widziałam. Zapewne jest to spowodowane moim kwiatowym spaczeniem, ale nic nie poradzę na to, że uwielbiam floralne motywy.
Dół koronki zdobi gruba gipiura. Także na niej przewijają się motywy kwiatów i liści.
Nie mogę się zdecydować, czy przypominają mi bardziej głóg, czy wiśnie:
Co ciekawe, da się wychwycić pewien błąd haftu: jeden z kwiatów znajdujących się pośrodku nie posiada obramowania, to samo tyczy się części listków. Dzieje się tak na każdej kolejnej gałązce. Nie jest to jednak problem, ponieważ bez rozłożenia na białym, kontrastującym tle jest to całkowicie niewidoczne. Ponadto nie zauważyłam, aby któryś z elementów wykazywał tendencję do prucia, tak więc nie należy się o to obawiać.
Dość o koronce, pora zajrzeć pod spód spódnicy:
Na początku byłam naprawdę pozytywnie zaskoczona ilością warstw, jakie udało mi się odkryć.
Pierwsza to oczywiście haft koronkowy. Druga to delikatny, lejący się szyfon, pod spodem którego znajduję się podszewka z... doszytą warstwą sztywnego tiulu.
Tego tiulu, którego nienawidzę całym sercem :"D
Smutna prawda o nim jest taka, że na krótką metę potrafi dać puff, ale w perspektywie dłuższego użytkowania dość prędko ulega oklapnięciu, a do tego potrafi zaciągnąć każdy delikatniejszy materiał, jak na przykład szyfon lub rajstopy. Wystarczy chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe.
Co gorsza, o ile u dołu został należycie obszyty, to u góry nie został w żaden sposób zabezpieczony.
Byłabym w stanie ostatecznie zignorować jego obecność, jednak już podczas pierwszego użytkowania dał mi się mocno we znaki. Po pierwsze, podczas siadania należy bardzo uważać, ponieważ ze spódnicy można zrobić namiot. Tak, namiot. Odkryłam, że tiul potrafi zahaczyć się i z racji tego, że jest bardzo sztywny po prostu "stoi" niczym częstokół, z którego opadają koronkowo-szyfonowe warstwy. Ciężko mi to opisać ale widok jest nieciekawy i trzeba pamiętać o tym, by podczas każdego siadania dokładnie zebrać poły spódnicy i przytrzymać je. Ktoś może powiedzieć "ale podczas siadania zawsze należy przytrzymywać spódnicę i poprawić ją, aby nie uległa zmięciu" - tak, ale pierwszy raz w życiu zmuszona byłam przytrzymywać nie tyle dół spódnicy, co jej wierzch.
Drugi problem pojawia się w momencie włożenia pod spód zwykłej organzowej halki, która nadaje spódnicy maksymalny, piękny puff. Sztywny tiul odcina się pod spodem i linia jego wszycia jest widoczna. Można to też zaobserwować, kiedy spódnica leży na płasko. Podczas robienia zdjęć stylizacji "We Got the Kingdom" musiałam dość często poprawiać spódnicę, aby te załamanie nie było zbytnio widoczne.
Oczywiście jest to w pewnym sensie moje czepialstwo i dla osób, które nie lubią dużego puffu/nie mają zamiaru w ogóle używać halki, dodatek w postaci wszytego sztywnego tiulu może okazać się naprawdę dobrym rozwiązaniem.
Z tyłu spódnicy znajduje się gorsetowe sznurowanie oraz shirring. Nie mam tutaj żadnych zastrzeżeń, wszystko jest jak najbardziej ok.
Z boku znajduje się niemal niewidoczny zamek. Na początku chodził dość ciężko, z czasem jednak wyrobił się i niedługo powinien chodzić naprawdę gładko. Wewnątrz wszyto także tasiemki, aby spódnicę można było zawiesić.
Do spódnicy została dołączona pocztówka z Absentią (uwielbiam jej urodę i stylizacje, tak więc ten dodatek mnie mile zaskoczył) oraz sampel materiału z serii "Ball at Miranda Castle" (wersja fioletowa). Niestety, cierpię na poważny kolorowstręt i żaden, nawet najbardziej mroczny print tego nie zmieni :^
Na zakończenie dodam jeszcze, że składając zamówienie najbardziej bałam się tego, że spódnica okaże się zbyt krótka i oglądając zdjęcia, na których widać było kolana
modelki, bardzo mocno trzymałam kciuki, by mój egzemplarz okazał się
raczej dłuższy niż krótszy. Ku mojemu zadowoleniu długość okazała się
być idealna. Nie chodzi o to, bym miała coś przeciwko kolanom, o nie
>D Po prostu tego typu nabytek pchał moje myśli bardziej w kierunku
epoki wiktoriańskiej, a gołe kolanka nijak by mi do tej koncepcji nie
pasowały.
Jeśli kogoś ciekawi, jak spódnica prezentuje się na mnie, to można ją zobaczyć w notce
Spódnica dostaje -5/5
Minusik za znienawidzony przeze mnie sztywny tiul, którym będę musiała zająć się przy wolnej okazji. Poza tym niewielkim szkopułem spódnica warta jest każdej wydanej złotówki :)