Minęły wieki, odkąd ostatni raz miałam okazję ubrać tę sukienkę, nie wspominając nawet o tym, by stworzyć z jej udziałem jakiś wionący świeżością outfit.
Pomimo radosnej zieleni w tle oraz świecącego słońca, stylizacja miała bić mrokiem. No cóż, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że może gdybym miała czarne włosy, całość prezentowałaby się dużo lepiej. Farbowanie jednak nie dla mnie, dlatego też cmentarny outfit przełamany jest nie tylko czerwienią haftu sukienki oraz bielą haftu znajdującego się na teczce, ale również brązem moich cienkich niczym szczurze ogonki warkoczyków :'D
Sukienka "Judgement Day" od Surface Spell Gothic jest moim najlepszym taobaowym zakupem ever. Ozdobiona czerwonym haftem przedstawiającym krzyż, róże oraz anioły dmące w trąby, zwiastujące koniec świata. Czegóż chcieć więcej? >D
Czarne perełki to klasyk, tego tłumaczyć nie muszę. Do cmentarnych klimatów idealnie wpasował się jeden z najnowszych nabytków: wisior-sekretnik w kształcie nagrobka od Restyle. Można na nim ujrzeć ludzkie czaszki, napis "RIP" oraz róże, ze wzgląd na które dokonałam zakupu ♥
Ristajla ciąg dalszy: osławione rękawiczki "Henna Gloves", pokryte flockowym wzorem. Jak widać wskazujący palec dalej usilnie skręca, ukazując paskudny świecący spód :'D Żeby nie zasłaniać za bardzo wzoru rękawiczek wybrałam tylko dwa srebrne pierścionki z markazytami i onyksami.
Moja kolekcja dziwnych chust coraz bardziej się rozrasta i szczerze
mówiąc nie mogę uwierzyć, że jeszcze dwa lata temu nie miałam w swojej
szafie żadnego ciekawego okazu. Jako, że uwielbiam flock, widząc na lumpeksie te zawiniątko, musiałam je kupić. Zawiniątko to zdecydowanie eufemizm, ponieważ wszystkie sznureczki zdobiące chustę były szaleńczo splątane, a ich rozplątanie zajęło mi dobre 6 godzin, przy czym niestety nie obeszło się bez cięcia i doszywania nowych w puste miejsca. Uważam jednak, że był to dobrze spędzony czas, a raz rozplątane frędzle nie plączą się praktycznie w ogóle.
Podczas recenzowania "Fisciano" od Magic Tea Party wspomniałam, że lolicie koszule są na tyle uniwersalne, że przygarnęłam jeszcze inny egzemplarz. Tym razem było to dzieło Lady Sloth: czarna, szyfonowa koszula ze stójką i długimi rękawami, zapinanymi na rząd guziczków. Coś wspaniałego ♥
Jako, że nie mogę żyć bez kapeluszy, do mojej skromnej kolekcji dołączył kolejny: czarny, ozdobiony szyfonową wstążką, z tyłu wiązaną w kokardę. Kupiony w H&M jako alternatywa dla innego kapelusza - cięższego, ze znacznie większym rondem, także z H&M (można go zobaczyć między innymi w stylizacji "Witch Master"). Zakup oceniam na bardzo udany, nie zmienia to jednak faktu, że za jakiś czas kupię pewnie następny.
Kapeluszy i torebek nigdy zbyt wiele 8D
Ostatni flockowy element stylizacji: rajstopy z Calzedonii. W tym miejscu ze smutkiem muszę przyznać, że dawno żaden zakup mnie tak nie zdenerwował. Rajtki kupowane były w sklepiku Calzedonii, gdzie niezwykle "profesjonalna" obsługa zaleciła mi wybranie
rozmiaru S. Tłumaczyłam, że przy moim wzroście konieczna będzie Mka,
ale nie - dziewczęta uparcie wciskały mi Ski twierdząc, że znają się na
sprzedawaniu rajstop. Nie chcąc bawić się w spieranie z obsługą, na co i
tak nie miałam czasu, ostatecznie uległam ich sugestiom i wybrałam dwa
wzory: jeden różany, widoczny poniżej, drugi w ornamenty (zaprezentuję
go za jakiś czas). Jak leżą? Ledwo wchodzą na cztery litery, bez wspomagania w postaci
szortów lecą z tyłka, a krok znajduje się w połowie ud. Supcio. Niestety, jako że w mieście byłam przejazdem, nie miałam okazji zareklamować/zwrócić rajtek. Morał z historii jest prosty: ufać sobie, a nie "specjalistom".
Sytuacja boli mnie tym bardziej, że ratjki kosztowały 65zł za sztukę. Dla porównania, na lokalnym targu swego czasu kupiłam mnóstwo ciekawych wzorów za 5zł/sztuka, a sprzedawca nigdy nie robił problemu "ja wiem lepiej jaki rozmiar na panią pasuje i nie sprzedam tego, bo będą za duże". Pocieszam się jedynie tym, że rajstopy z flockowym wzorem są czymś mocno unikatowym i cieszę się, że z pomocą szortów mam z nich jakikolwiek pożytek.
Ostatni element stylizacji: walizka "Cathedral" od Restyle. Teoretycznie do cmentarnego looku lepiej pasowałaby teczka "Cemetery Red", przedstawiająca bramę, nagrobki oraz łyse, posępne konary drzew, nie chciałam jednak powielać pomysłu ze stylizacji "Witch". Zresztą z perspektywy czasu odnoszę wrażenie, że ten outfit jest dużo bardziej wiedźmowy niż dzieło sprzed ponad 2 lat :"D Wracając jednak do walizki z wizerunkiem katedry - z niejednego cmentarza można podziwiać kościoły lub właśnie katedry, tak więc koncepcyjnie (pomimo tego, że zawiera ona jedyny biały element) torebkę uważam za usprawiedliwioną >D
Ostatnio często narzekam na to, że nie mam kiedy nosić lolity, dlatego też cieszę się, że podczas ostatniego długiego weekendu zmobilizowałam się w końcu do tego, by się wystroić (aczkolwiek myślę, że znacznie bardziej pasowałoby tu określenie "wywiedźmić się" >D).