piątek, 4 października 2013

The White Hell

 Tym razem zaprezentuję zestawienie dla mnie dość nietypowe: czerń i biel. Szczerze mówiąc nie przepadam za bielą i unikam jej jak ognia, dlatego też połączenie widocznej poniżej było dla mnie prawdziwym (piekielnym) wyzwaniem.


Powiększając kolekcję aksamitów nabyłam (z drugiej ręki) JSK HMHM "Classical Velveteen Chandelier" ze srebrnym haftem. Sukienka jest naprawdę piękna i niedługo pokuszę się o jej recenzję. W tym miejscu dodam jedynie, że okazała się być na mnie troszkę za duża, dlatego zdecydowałam się na jej "zbezczeszczenie" i dorobienie z tyłu gorsetowego sznurowania. Dzięki niemu leży dużo lepiej.


Trudno jest dobrać do aksamitu odpowiednią czerń, biel jednak nie sprawia takiego problemu. W szafie posiadam jedynie jedną, względnie pasującą do JSK koszulę. Posiada wiele pięknych detali, bawełnianych koronek i zdobień.


Skoro biała koszula, to i białe rajstopy >D
Strasznie dziwnie czułam się z taką ilością bieli na sobie ;x
Jeśli chodzi o biżuterię, to skusiłam się na białą broszkę z króliczkiem oraz bransoletki: dwie białe i jedną czarną.


Wyzwaniem było nie tylko połączenie kolorystyczne, ale także fryzura. Po raz pierwszy prezentuję coś innego, niż rozpuszczone, potargane wiatrem włosy :'D
Fryzura składa się z dwóch koczków, każdy ozdobiony białymi koralikami oraz dwoma czarnymi i jednym białym kwiatem. Jej wykonaniem zajął się... mój Luby ♥ :D
Jako, że w domu nie było lakieru do włosów, nie udało utrwalić się jej na tyle, by przeżyła w stanie idealnym aż do focenia ;__;


Jesienna aura daje się ostatnio we znaki, dlatego na spacer zabrałam czarno-biały parasol, prezent od rodziców. Bardzo solidnie wykonany a zarazem przyjemny dla oka ;)


Na nogi trafił dawno nie używane buty Bodyline. Uwielbiam je, ale będę musiała się z nimi rozstać, ponieważ są zbyt ciasne ;__;


Sukienka mieści całkiem spory puff :)


 Spacer uwieńczony został wizytą w kawiarni, gdzie wraz z Lubym skusiliśmy się na gorącą czekoladę z cynamonem, czekoladę z bitą śmietaną, oraz pyszne placuszki ♥


Uwielbiam słodkości >D

17 komentarzy:

  1. cudowność <3 marzy mi się twin :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś, czemu nie :D
      Poza tym myślałam, że sprzedałaś tę kiecę - dawno Cię w niej nie widziałam :o

      Usuń
  2. Śliczna sukienka. Świetnie wszystko razem wygląda :3
    A na koniec te słodkosci jeszcze...Okrutna kobieta z Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Słodkości to dobra sprawa, tylko trzeba dobre miejsce znaleźć, ponieważ niektóre ciastkarnie mają w ofercie coś, co przypomina raczej tekturę z błotem a nie torciki ;__;

      Usuń
  3. Świetnie wygladasz znów :D
    Dzien jak co dzien widze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :3
      Niestety, ostatnio częściej chodzę ubrana jak brudas wracający z Woodstocku, brakuje mi tylko tłustych włosów i randomowych plam błota </3

      Usuń
  4. Czarno-biało? Proszę państwa, mamy tu itę, itę! >D A pieprzyć - fajna stylówa, kojarzy mi się z oldschoolową lolitą.
    I masz perełeczki we włosach <3 *perełkowy tard*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dlatego bałam się połączenia czerni i bieli >D
      Perełki we włosach są the best, dlatego zaczynam przekonywać się do upiętych włosów :)

      Usuń
  5. Faktycznie kolory dla Ciebie nietypowe, ale wyszło bardzo ładnie:) A dorobienie wiązania z tyłu to zdecydowanie nie zbrodnia, tylko świetny pomysł. Zawsze się dziwiłam, że ta sukienka ma tylko wiązanie z przodu (które pewnie i tak jest tylko dla ozdoby).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      Wiązanie z przodu faktycznie służy jedynie do ozdoby. Wprawdzie można dzięki niemu zwęzić sukienkę, ale wcale nie daje to dobrego efektu. Sukienka zaczyna wtedy dziwnie się układać i wygląda to co najmniej kiepsko, dlatego też dorobiłam sznurowanie z tyłu. Spisuje się ono o wiele lepiej :x

      Usuń
  6. Łał, nawet nie wiedziałam, ze ta kiecałka istnieje w wersji ze srebrnym haftem. Wygląda super! I ładnie Ci w bieli, choć rozumiem niechęć do niej. Sama dziwnie się czuję mając na sobie jasne odcienie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^ Kupując sukienkę nie sprawdzałam ani w jakich kolorach jest dostępna, ani nie dopytywałam o kolor haftu. Tak jakoś w sumie przypadkiem wyszło, że to właśnie srebrny trafił w moje ręce. Muszę jednak przyznać, że gdybym miała jeszcze raz wybierać kolor, to wzięłabym dokładnie ten sam, nawet jeśli wiąże się to z dobieraniem białych dodatków do stylizacji ;)

      Usuń
  7. Ja też nie lubię białego, ale na Tobie bardzo mi się podoba! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy ta sukienka była na ciebie dużo za duża? Gdy ja próbuję dorabiać jakieś tajemnicze wiązania z tyłu moim rzeczom, one w odwecie robią mi garba na plecach, albo bardzo się fałdują w części spódnicowej pod wiązaniem i mam kuperek, który też mi się nie podoba. Jest jakaś niepatologiczna metoda na takie triki, czy po prostu to zależy od różnicy między rozmiarem pierwotnym a docelowym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej zależy to od rozmiaru, samym sznurowaniem za dużo nie odejmiesz.

      Np. ta kieca była odrobinkę luźna w biuście i trochę luźna w talii. Źle się układała, odstawała, ale po przeróbce na plecach nie zrobił mi się garb, bo redukcja była niewielka. Aksamit to materiał, z którym nie da rady poszaleć zmniejszając rozmiar.
      Co innego bawełna - z nią możesz pokombinować. W mojej Bodylinowej z tiulem przejechałam maszyną do szycia po szwach na bokach, odejmując ponad 10 cm na całej długości tułowia. Zajęło mi to raptem 15 minut. Potem dorobiłam sznurowanie na plecach, które odjęło kolejnych kilka cm (sznurowanie z przodu było tam od początku) i tak z rozmiaru (konkretnego) L zrobiło się S.

      Jak tak o tym myślę, to chyba ważne jest, żeby sznurowanie nie było zbyt rzadkie (za duże odstępy mogą przyczyniać się do powstawania nieestetycznych fałd) i obejmowało jak największą przestrzeń którą chcemy zwęzić (bo jeśli będzie się nagle urywać, to powstaną nad nim "garby"). Co do części spódnicowej, to mi kuperek nigdy nie przeszkadzał :D

      Usuń
    2. A no właśnie, jak to jest ze zwężaniem sukienek po bokach? Zawsze uważałam, że trzeba odpruć gors, zwęzić go i część spódnicową pofałdować bardziej, żeby pasowała do nowego rozmiaru, ale mój skill w robieniu zakładek... pomińmy 8'D Poza tym to strasznie karkołomne jak na moje zerowe zdolności, a ty tu opowiadasz o jakimś ciekawszym sposobie... faktycznie się to sprawdza? Część spódnicowa nie robi się nagle za wąska i nie wygląda amatorsko?

      Usuń
  9. Mam nadzieję, że nie zamotam za bardzo :P
    Zwężam "po łuku", czyli zaczynam od szwu przy biuście, wjeżdżam maszyną coraz głębiej w talię, po czym odbijam z powrotem w kierunku szwu, tyle że przy biodrze. Z racji moich wymiarów zależy mi głównie na redukcji talii, bo tam większość sukienek odstaje najbardziej. Biodra i biust to nie problem. Szyjąc "po łuku" można to zrobić w niemal niewidoczny sposób (zależy od lvla w szyciu). Najpierw trzeba oczywiście fastrygować i mierzyć, czy nie ujęło się za dużo/ za mało materiału. No i czy łuk nie jest w którymś miejscu zbyt ostry. Przerabiałam tak bodylajnową z szyfonem i Magic Tea Party (chociaż to aksamit to dało radę). Zdjęcia są na blogu i jak widać - nie widać :)
    Oczywiście najlepiej byłoby wszystko pruć, ciąć i szyć od nowa, ale do tego trzeba mieć dobrą maszynę, kupę nerwów, cierpliwości i talent. I pewność, że się nic nie zmaści, żeby sukienka ostatecznie nie poleciała na śmieci :P

    OdpowiedzUsuń