Pora na kolejną notkę poświęconą rzeczom totalnie casualowym :^
Na pierwszy ogień idzie milusi w dotyku żakiet, kupiony u pewnej Pani Rumunki na (ogromnym) targu, który odbywa się co sobotę w moim mieście. Zakup pamiętam jak dziś, ponieważ kiedy już wracałam do domu i nie miałam zamiaru nic kupować, rozpętała się ogromna burza :"D Nie mając gdzie się schronić utknęłam pod jakimś randomowym stoiskiem, trzymającym się w jednym kawałku na słowo honoru. Wiał straszliwy wiatr, zimne krople deszczu chłostały mnie bezlitośnie, woda przelewała mi się przez trampki, a przed moim nosem powiewał...
...ten oto uroczy żakiecik >D
Nie zważając zatem na niesprzyjające warunki atmosferyczne rozpoczęło się (a jakże!) targowanie, przymierzanie, doszukiwanie wad (aby miła Pani ani nie puściła mnie z torbami, ani nie wygnała spod namiotu za "bezpodstawne" negocjowanie z ceny). Ostatecznie stanęło bodajże na 40zł. Dodam tylko, że była to ostatnia sztuka w jedynym słusznym kolorze (ostał się jeszcze granat, a na innych stoiskach biel). Tyle wygrać ♥
Żakiet ma swoje plus i minusy. Plusami z pewnością są dwa rzędy złotych guziczków (nadających odzieniu lekko militarny charakter), odpowiedni rozmiar, bardzo przyjemny w dotyku materiał. Minusy? Brak kieszonek (są za to klapki imitujące ich obecność) oraz brak możliwości zapięcia go. Minusy te jednak nie przeszkadzają mi zbytnio, a sam żakiet jest zdecydowanie moim ulubieńcem ♡
Postanowiłam nie ograniczać się jedynie do ubrań i zaprezentować trochę dodatków. W tej notce pochwalę się łupem z second handu: absolutnie przepiękną koronkową chustą ♥
Jest na tyle duża, że niestety nie udało mi się wykonać jej zdjęć w całości ;_;
Kosztowała mnie - bagatela - 3,5zł. Nigdy się z nią nie rozstanę >D
Zastanawia mnie, czy sposób w jaki naniesiono wzór można określić jako flock?
Chusta ma kształt trójkąta, którego dwa boki ozdobiono frędzlami.
Motyw floralny obecny jest na całości chusty: kwiaty róż, gałązki z liśćmi, po bokach malutkie kwiatuszki, u dołu bliżej niezidentyfikowany gatunek kwiatu - całość jest wykonana bardzo starannie. Lucky me, bowiem piękność ta trafiła do mnie w stanie idealnym.
Jeśli ktoś ma wątpliwości co można zrobić z tego typu dodatkiem, to odpowiedź jest bardzo prosta: nosić! >D Najlepiej na ramionach, do sukienek na ramiączkach (aby słońce nie spaliło skóry ramion, co niestety zdarza mi się nagminnie). Co prawda taki sposób noszenia kojarzy mi się troszkę z babciami, ale odpowiednie zestawienie ubrań sprawia, że można stworzyć lekko wiedźmowaty outfit >D
Na koniec sukienka w kolorze czerni absolutnej :D
Wyszperana w outlecie (za cenę nieco wyższą, niż jestem przyzwyczajona płacić za używane ubrania), pokochałam ją od pierwszego wejrzenia. Długo wahałam się nad zakupem: z jednej strony czerń idealna, a sama sukienka jest doskonale dopasowana do mojej sylwetki.
Z drugiej strony rękawki to 3/4, a próba naciągnięcia ich do nadgarstków zawsze kończyła się zsuwaniem się sukienki z ramion... Na dodatek dekolt jest dość pokaźny, to samo tyczy się wycięcia na plecach. Ostatecznie jednak materiał kupił moje serce i tym samym dokonał się rozbój na portfelu :"D
Dodam jeszcze, że mroczność ta wyprodukowana została przez Atmosphere. Szczerze mówiąc, podczas przekopywania second handów oraz różnej maści outletów, najczęściej napotykane klimatyczne ubrania pochodzą właśnie z Atmo, H&M i Zary. Niby lipne sieciówki, a tak cieszą >D
Inna sprawa, że wchodząc do sklepu H&M zawsze, ale to zawsze
wychodzę z pustymi rękami, gdyż ceny (które niby nie są aż tak wysokie)
sprawiają, że moje pejsy zaczynają się szaleńczo elektryzować. Zresztą same ubrania dostępne w sklepie nie rzuciły mnie na kolana ani razu. Nie wiem czy to kwestia tego, że mam pecha i nigdy nie spotykam nic na tyle oryginalnego by mnie porwało, czy po prostu ciekawe kolekcje nie trafiają do polszy (to w ogóle możliwe?) :v Wyjątek
stanowiły jedynie spinki-różyczki, widoczne chyba w każdej mojej
stylizacji. Tym bardziej ubolewam, że ostatnio w hłamie jedyne
połączenie kwiatów jakie widuję to czerń+róż, a repertuar ich kształtów jest równie ubogi, jak
i kolorów [*]
Nie ma to jak ciuchlandy - prawdziwy raj dla każdego, kto lubi czasem poczuć się jak łowca.
Szyfony, koronki, aksamity i welurki - moje oczy wychwytują je na wieszakach niczym wygłodzony drapieżnik zwierzynę. Bieganie po second handach jest na chwilę obecną moim ulubionym sportem >D
Co do chusty - nie no, niby gdzie tam flock, to zwykła koronka XD Tak, wiem, taka nieco wypukła, bo to widać - ale jakkolwiek się nazywa, nie nazywa się flockiem. Swoją drogą, zazdroszczę ci jej, bo jest piękna, a ostatnio sama szukam jakiejś ładnej trójkątnej (bo niby mam, nomen omen flockowaną właśnie, ale nie odpowiada mi).
OdpowiedzUsuńKurka, ta chusta ma tak jakby "futerko" naniesione na materiał, a to zawsze kojarzy mi się z flockiem ._.
UsuńPochwal się swoją chustą, lubię oglądać takie itemki :D
Zaintrygował mnie ten duży targ ;> w jakim mieście się odbywa?
OdpowiedzUsuńNigdy sobie nie radziłam w lumpexach, nie potrafię znaleźć nic fajnego T^T
http://cute-world-by-iris.blogspot.com
Targ w Stalowej Woli, tylko w soboty :)
UsuńW lumpexach trzeba wiedzieć czego szukać >D Ja zazwyczaj przechodząc obok wieszaków już wiem, czy opłaca się wkładać ręce między ubrania aby coś wyciągnąć, czy szkoda sobie głowę zawracać, bo towar jest lipny (ale to wymaga trochę praktyki). Najgorsze są zawodowe lumpexiary, które przychodzą w dzień dostaw i potrafią stać godzinę przed otwarciem pod drzwiami, aby potem toczyć zaciekły bój o nowości. Nie polecam spotkania z takimi personami :"D
Opowiedz mi o tym xd Ja pracowałam przy rozładowywaniu towarów, ciężka praca. Czasami dało się wyciągnąć mega gotyckie sukienki, ale nie wolno nam było ich kupować :<
UsuńZawsze żyłam w przekonaniu, że osoby pracujące w sh mają pierwszeństwo przy wykupywaniu ciekawego towaru! O_o' Naprawdę nie wolno było odkładać sobie itemków i kupować ich potem? Jeśli tak, to w takim razie musiała to być podwójnie ciężka praca ;_;
UsuńNoooo, nie wolno było. Przyjeżdżało około 4 tony towaru, musiałyśmy to pozawieszać na wieszaki i rozwiesić w odpowiednich miejscach. I to wszystko w nocy, na stojąco T^T
UsuńSukienka jest prześliczna!
OdpowiedzUsuńFaktycznie jest śliczna, ale ciężka w zestawieniu: coś wewnątrz mnie każe mi wcisnąć pod nią halkę (bo rozkloszowana = musi być halka). Niestety nie wygląda to najlepiej... ale bez halki całość prezentuje się dość smętnie. Temat ciężki do ogarnięcia, ale kiedyś w końcu zrobię jakąś stylizację na bloga :"D
UsuńChusta i sukienka wygrywają wszystko♥
OdpowiedzUsuńJa tam od zawsze lubię "klimatyczne ciuchy" z "lipnych sieciówek", mam okropnie dużo sukienek z samego Atmosphere i bardzo je sobie chwalę (choć nie są z nich aż takie mroczności:D). Jednak po zwykłych sklepach chodzić nie znoszę a po sh buszować nie mam czasu. Ratuje mnie tylko największy internetowy lumpeks, czyli pewien portal aukcyjny._.
Ha, a wiesz skąd mi się te "lipne sieciówki" wzięły? >D Spodobała mi się pewna żakardowa sukienka, o ile dobrze pamiętam z Zary. Wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy spotkałam ten wymarzony model w ciuchaczu, w ilości pięciu sztuk! A teraz wyobraź sobie mój szok, kiedy okazało się, że wszystkie egzemplarze mają ten sam defekt: zepsuty zamek na plecach. To jeszcze nic! Parę dni później pojechałam do miasta Lubego i w tamtejszym outlecie spotkałam ten sam model i... tak. Wszystkie sukienki miały uszkodzone zamki. To defekt wręcz masowy w tym modelu, tak więc nie kupię nawet nówki z metkami, chociaż na internecie widziałam już parę razy tę sukienkę w okazyjnej cenie. Producent odwalił totalną chałę i sukienka otrzymała tandetny, szybko psujący się zamek, który nie zdawał egzaminu już na samym etapie przymierzania towaru przez klientki. Taka marka, taka jakość! :^
UsuńPortale aukcyjne to też dobra rzecz, ale ja przed zakupem lubię dotknąć materiału, zobaczyć jego strukturę, czy ma połysk, czy szyfon jest grubszy, czy raczej łatwy do zaciągnięcia, itd itp. Może to dziwnie zabrzmi, ale kocham oglądać tkaniny, chociaż się na nich nie znam :"D Szkoda tylko, że z większości moich łowów wracam z pustymi rękami. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: portfel jest cały, a moja obowiązkowa norma spacerowa zostaje wyrobiona (taki "tour de szmatex" to każdorazowo dobrych parę kilometrów :"D).
Żakiet jest super, znalazłam podobny na vinted, ale nie wiem, czy będę nosić i na razie tylko na niego patrzę. :D Chusty bardzo zazdroszczę, jest cudna! <3 Sukienka jest cudowna! Znalazłam kiedyś podobną, ale na szelkach, jednak pani sprzedająca do dziś się do mnie nie odezwała. ;-;
OdpowiedzUsuńKupowanie sieciówek w szmateksach popieram, praktykuję i polecam. XD
Żakiet pasuje w sumie do wszystkiego, więc jeśli jest niedrogi, to warto kupić. Jeszcze bardziej warto znaleźć taki (lub podobny) na szmateksie, wymacać materiał, sprawdzić czy dobrze leży i ominąć koszty przesyłki >D Czasem warto poczekać, może trafi Ci się lepsza okazja.
UsuńTaka sukienka na szelkach? Kurcze, brzmi ciekawie! Pewnie bym kupiła mając sposobność. Ech, dziś na sh się obłowiłam jak szalona, właśnie w sieciówkowe itemki: kolejną sukienkę z Atmo, do tego dwie Atmo bluzki, H&Mową spódnicę z wyższym stanem itd, całą reklamówkę cudnych czarności do domu zaciągnęłam... powinnam mieć bana na lumpexy :"D