Długi majowy weekend, wbrew moim pierwotnym planom, wcale nie był leniwy :'D
Nie chodzi jednak o spacer i uwiecznienie stylizacji, o nie.
Luby zaplanował wyjazd-niespodziankę, dzięki czemu wylądowaliśmy w miejscowości o jakże wdzięcznej nazwie Zwierzyniec.
Szczerze mówiąc do końca nie byłam pewna, czy w ferworze podziwiania okoliczności przyrody uda się uchwycić kilka zgrabnych zdjęć stylizacji (czyli: czy biegając od drzewa do drzewa uda mi się przybrać normalną pozę i w miarę ogarnięty wyraz twarzy :P ).
Jako, że ostatnio coraz rzadziej mam okazję chodzić w lolicie, nie mogłam przepuścić okazji do wystrojenia się. Stroić się jednak trzeba z głową - uwzględniając warunki podróży, czyli ciśnięcie się w autobusie, oraz zwiedzanie (w końcu jak się gdzieś jedzie, to nie po to, żeby leżeć w pokoju przed telewizorem). Bez sensu jest także targanie ze sobą sterty ubrań - trzeba spakować się inteligentnie (czyli zmieścić się z tym całym kramem do plecaka Lubego >D )
Zwierzyniec, znany także jako stolica Roztocza, urzekł mnie mnóstwem zieleni. Tego właśnie trzeba mi było - wypoczynku na łonie natury, z dala od ludzkich tłumów, szumu samochodów, elektrowni. Teoretycznie mogłam wyjechać na rodzinną wieś, praktycznie jednak wiem, że zostałabym wysłana z pilną misją w grządki w celu ratowania warzyw przed plagą chwastów </3 Luby zatem uratował mnie od przykrych obowiązków, zapewniając jednocześnie to, co lubię najbardziej :)
Na te kilka, na szczęście jeszcze nie upalnych dni, zdecydowałam się wyjechać w "punkowej" JSK Bodyline. Wykonana z szyfonu nie sprawiała najmniejszego problemu: nie mięła się, nie musiałam się także przejmować tym, że podczas któregoś ze spacerów zahaczę o gałęzie i uszkodzę delikatny materiał.
Pod sukienkę trafiła szyfonowa bluzka koszulowa od Mystery Garden. Kołnierzyk wykonany z białawej koronki z czarnymi wstawkami całkiem nieźle komponuje się z czarno-szarym printem sukienki.
Podczas długich spacerów jak zawsze idealnie spisały się buty Bodyline 170. Wygodne i stabilne, pasują w sumie do wszystkiego (co lolicie). Do tego koronkowe rajstopy z roślinnym motywem.
Moja straszliwa słabość: mech. Uwielbiam podziwiać omszone konary drzew, badać opuszkami palców fakturę zielonego puchu.
Jak widać na powyższym zdjęciu, mech odwdzięczył mą sympatię przyciągając moje włosy >D
Praktycznie wszystkie szpargały udało mi się spakować do torebki Restyle "Gothic Windows". Wbrew pozorom jest dość pojemna, podróż przetrwała bez problemu. Niestety, zapewne w skutek złego przechowywania, zaczyna tracić kształt teczki :c
Włosy ozdobione zostały zestawem czarnych różyczek oraz spinką-kandelabrem. Pewnie usłyszę, że spinka wcale tu nie pasuje, ale taki mój urok, że zawsze muszę wetknąć coś "nadprogramowo".
Kandelabr pasował kolorystycznie do pozostałej biżuterii: delikatnej kolii z czarnymi kamieniami, pierścionkami oraz bransoletą. Wszystko utrzymane w kolorze starego srebra i czerni, uwielbiam te połączenie ♥
Aby nie nadwyrężać gorsetowego sznurowania z przodu i z tyłu sukienki, zdecydowałam się na pasek na talię ozdobiony klamrą-motylem. Niestety, jest on hardym failem: kupiony na Bodyline, okazał się być źle zszyty. Układa się przez to krzywo, ale (podobno) nie rzuca się to jakoś strasznie w oczy.
Motyle to moi kolejni ulubieńcy. W tej stylizacji pojawiają się jedynie na pasku i na pierścionku, ale w planach mam inną stylizację, gdzie będzie ich troszkę więcej. Szkoda tylko, że nie ma żadnej ciekawej sukienki z motywem motyli (co prawda pojawiają się na sukience DoL "Midsummer Night's Dream", ale to jeszcze "nie to").
Ktoś ma chrapkę na "napój majowy"? >D
Marzanka wonna bajkowo wyścieliła runo w buczynowym lesie ♥
Strasznie żałuję, że w mojej rodzinie nie ma tradycji nalewkarskich ._.
Na koniec zdjęcie na moście.
Kiedy było wykonywane nie widziałam jeszcze, że następnego dnia będę pod nim przepływać biorąc udział w 25 kilometrowym spływie kajakowym :'D
Cieszę się, że najpierw zwiedziliśmy miasto i okolicę, robiąc przy okazji parę zdjęć stylizacji. Po spływie nie byłoby na to za bardzo szans: słońce dopisało. Bardzo. Wyszłam zatem z kajaka nie tylko mokra, ale i ogorzała jak zdrowa chłopka x'D
Tym "radosnym" motywem kończę notkę i obiecuję wybielić się do następnej stylizacji :P
Bałabym się płynąć. D: Mój Piotreł raz płynął kajakiem i twierdzi, że to masakra. ;)
OdpowiedzUsuńStylizacja bardzo mi się podoba! :) Widzę, że chyba tylko ja mam problemy z upychaniem swoich rzeczy. :(
Dziękuję ^^ Pływanie kajakiem na początku to masakra, ale po kilku kilometrach człowiek zaczyna ogarniać o co chodzi :P Muszę przyznać, że cieszę się z przepłynięcia całej trasy - większość ludzi brała mniej więcej połowę tej długości, czyli tyle, ile zajęło mi przyzwyczajenie się do wiosłowania i nauczenie skręcania/zawracania. W efekcie wysiadali z kajaków przestraszeni i zniechęceni, podczas gdy ja mam ochotę na kolejny spływ :D
UsuńDodam tylko, że na jednym progu mało nie poszliśmy na dno, zalało nawet aparat i wylewałam wodę z miejsca gdzie są bateria i karta sd... ale aparat jakimś cudem dalej działa >D
> pisz o ciśnięciu się w autobusie
OdpowiedzUsuń> je*nij puff-gigant >D
Spinka do różyczek pasuje bardzo <3 Choć pewnie wolałabym, żeby była wiszącym ornamentem, ale to nastręczałoby techniczne trudności >D Bardzo podoba mi się też kolia, nie wiem, czy używałaś już jej w jakiejś stylizacji, ale chyba nie zwróciła mojej uwagi większej, a jest naprawdę śliczna. Ale tego wielkiego puffa to się boję XD
Oj tam, jak się cisnąć to z klasą >D A tak serio, halka zazwyczaj odgania ludzi i gwarantuje mi odrobinę więcej przestrzeni życiowej >D
UsuńKolii jeszcze nie pokazywałam, chociaż w mojej kolekcji znajduje się od dawien dawna.
Wiem, że boisz się wielkiego puffu, oj wiem! Ale pomyśl jak biednie i smutno bez niego wyglądałaby cała stylizacja :'D