wtorek, 11 listopada 2014

Phaze Short Military Jacket LJAMR01

 Najwyższa pora na krótką recenzję :D
Tym razem przedstawię Szacownym Czytelnikom jak bardzo bezczelni potrafią być sprzedający - a zapewniam, że w tym przypadku bezczelność sięgnęła zenitu.
Po kolei jednak, najpierw przedstawienie przedmiotu dzisiejszej tragifarsy:


 Militarny żakiet Phaze, model LJAMR01. Wykonany z grubego materiału, który prawdopodobnie miał kiedyś okazję być kruczoczarny. Świetnie nadaje się zarówno do spódnic, sukienek jak i spodni. Marzyłam o nim od wieków (czyli odkąd pojawił się w sprzedaży na Restyle - wtedy jednak nie miałam funduszy na owy zakup). Dość szybko znikł ze strony sklepu, a jako że nie planowano jego restocku, postawiłam już na nim krzyżyk. 
Wtedy trafiła się okazja. 
Dobra okazja nie jest zła, a sprzedająca po wcześniejszym kontakcie zapewniła mnie o kruczoczarności, braku jakichkolwiek defektów itd. Stan został opisany jako bardzo dobry, poinformowano mnie tylko o tym, że żakiet był zwężany. Sprzedająca określiła się jednak jako "dobra krawcowa" - jakim niby prawem miałam podważać jej kompetencje krawieckie? Z radością dokonałam zakupu ♥


Jakież było moje zdziwienie, kiedy zaraz po otwarciu paczki moim oczom ukazał się taki oto widok:


 Dziura w okolicy kołnierzyka. I to wcale nie mała! Myślę, że przeoczenie jej można uznać za niemożliwe. Już wtedy zapaliła mi się lampka ostrzegawcza - coś zdecydowanie jest nie tak jak być powinno. Po szybkich oględzinach żakietu usiadłam zszokowana i przez kilkanaście dobrych minut zastanawiałam się co powinnam zrobić. Takiego numeru jeszcze nikt nigdy mi nie wyciął. Nawet słynna już punkowa JSK od Bodyline nie posiadała takich wad, jak otrzymany przeze mnie żakiet (lub ujmując to inaczej: wady nie były aż tak rzucające się w oczy i dało się je stosunkowo łatwo zamaskować). W tym miejscu zdradzę, że ostatecznie ustaliłam ze sprzedającą (która uparcie wypierała się wiedzy na temat jakichkolwiek defektów, tudzież chwilową - bo mającą miejsce w chwili sprzedaży - niepamięcią o ich istnieniu), iż odda mi ona część kwoty za tę szkaradkę. Po prostu zanim pomyślałam, zaczęłam działać - naprawiać żakiet. Mogłam go odesłać i żądać zwrotu pieniędzy, ale ręce za bardzo świerzbiły mnie do naprawy. Gdybym jednak wiedziała ile pracy mnie czeka... no cóż, nie wiedziałam i to w tym miejscu powinno wystarczyć.


Ciekawi mnie niezmiernie w jaki sposób mogła powstać ta dziura, przecież takie rzeczy nie dzieją się ot tak, po prostu. Dziurę ostatecznie zacerowałam w sposób widoczny na poniższym zdjęciu. Nie jest to mistrzostwo świata, ale nie miałam ochoty (ok, umiejętności) pruć cały kołnierzyk i szyć wszystko od nowa. Z daleka defekt nie rzuca się zbytnio w oczy, poza tym praktycznie zawsze zasłaniają go włosy.


 Problem na który nie znalazłam rozwiązania: pagony, na których materiał wskutek użytkowania wyblakł (tak bardzo kruczoczarność!). Uszyte zostały jednak dość porządnie, nie wystaje z nich choćby jedna nitka. Trzymają się jak należy i nie odstają za bardzo (czego się troszkę obawiałam).


 A oto i element, który odpowiada za moją miłość do żakietu: szamerunki. Wykonane z plecionego sznura, ciągną się przez cały przód kurtki, ozdabiają także doły rękawów. Dodatkowo całość zdobi rząd tłoczonych w delikatny wzór guzików (takich samych jak na pagonach). Wszystko byłoby ok, gdyby nie jeden mały problem: brak jednego, dolnego. To właśnie o tym zapomniała wspomnieć poprzednia właścicielka. Niestety bez ostatniego guzika żakiet na dole dziwnie się rozchodzi, zdaje się wręcz być nierówny.


 Podziwiając szamerunki ujrzałam jeszcze jedną dziwną rzecz: plamy.


 Plamy na rękawach. Kurtka przed wysłaniem do mnie nie została nawet przepłukana w jakimś płynie, o praniu nie wspomnę. Po prostu przysłano mi brudne, poplamione ubranie.


Żakiet od tyłu prezentuje się nadzwyczaj przeciętnie. 


 Nie będę jednak wdawać się w kwestie kroju, ponieważ jak się okazało moja "dobra krawcowa" najzwyczajniej w świecie porozcinała kurtkę wzdłuż szwów pod pachami, aż pod połowę pach, a także wzdłuż całej długości rękawów, wycinając spore kawałki materiału. W rezultacie żakiet z rozmiaru M zmienił się w XXS, lub odzienie dla prawdziwych anorektyków (o czym przekonałam się dopiero po skończeniu pozostałych poprawek i przymiarce):


 Tak, rękawy od środka są brudne. Zdjęcia zostały zrobione przed moim przymierzeniem, ponieważ widząc stan szwów bałam się założyć na siebie żakiet. Najprawdopodobniej materiał by nie wytrzymał i całość poprułaby się doszczętnie.


Brzegi pociętego materiału nie obrzucono nawet najzwyklejszym ściegiem zygzakowym. Nici pruły się i ciągnęły, zahaczając w końcu o ścieg zwężający, który w rezultacie stawał się luźno latającą nicią. Jako ścieg zwężający opisuję tutaj przeszycie 2-3-4 krotne (zależnie od miejsca) w okolicach brzegu materiału. Użyto do tego dziwnego rodzaju nici (meh, nie znam się), który zdawał się być zdecydowanie zbyt gruby do tego zabiegu: kaleczył materiał, a przy nawet lekkim naciągnięciu szwu widać było rozchodzące się nici.

  
Poza tym szwy nie zostały w żaden sposób zabezpieczone - pruły się w miejscach, w których zaczynał się ścieg, a ten zaczynał się w różnych miejscach, np. w połowie długości tułowia. Widać także ślady po poprzednich, nieprzemyślanych zwężeniach, które następnie spruto. 


Generalnie rzecz ujmując: totalna masakra. Trzeba naprawdę mieć tupet i ego wielkości pałacu kultury, żeby określać się mianem "dobrej krawcowej" odwalając taką tragiczną chałę. 


*koniec bólów czterech liter*
 Jaki jest sens notki, która co prawda dotyczy ubrania znanej, alternatywnej firmy jaką jest Phaze, jednak ze względu na stan owego nabytku nie da się wystawić oceny? Otóż powodów jest parę >D

Po pierwsze, przestroga. Zawsze można się naciąć, zawsze można trafić na kłamliwych ludzi, którzy najpierw będą wmawiać "bardzo dobry stan" oraz "brak defektów", a następnie będą srogo się korzyć i przepraszać (chociaż to lepsze niż totalna olewka ze strony sprzedającego). Mi ostatecznie udało się dojść do porozumienia z poprzednią właścicielką, za żakiet dałam 50zł. Czy jest to duża kwota? No cóż, wady przedstawione powyżej wskazują na to, że kurtka nie jest warta złamanego grosza. Spędziłam nad nią jednak troszkę czasu (trening cierpliwości oraz umiejętności szycia), niemal pozbyłam się plam, w miarę możliwości zabezpieczyłam szwy (zdjęcie poniżej zostało wykonane jeszcze przed załataniem dziury przy kołnierzu). Żakiet nadaje się do codziennego użytkowania i takie właśnie jest jego obecne przeznaczenie.
Po drugie, wcześniej czy później (czyli na wiosnę) zaprezentuję jakąś stylizację z jego użyciem, a wolę sobie oszczędzić pytań "gdzie kupiony", "jaka firma", "jak się sprawuje" itd - wszystko znajduje się tutaj >D
Po trzecie, ostatecznie i tak widać tutaj najciekawsze (dla mnie) elementy, czyli szamerunki oraz guziki. O dziwo, nie licząc jednego zagubionego, całość wygląda nadzwyczaj dobrze. Z szamerunków nie wystają nici, nie odpruły się w żadnym miejscu. To, co "firma zszyła/przyszyła" trzyma się bez zarzutu.


Podejrzewam, że gdyby nie fuszerka odwalona przez poprzednią "krawcową", żakiet oraz ta "recenzja" doczekałyby się całkiem innego finału. No cóż, podejrzewam, że jeśli Phaze wyda jeszcze jakieś odzienie, które przykuje mój wzrok, to zdecyduję się wydać na nie troszkę monet - tym razem bez drogi na skróty, która ostatecznie okazała się drogą przez mękę.

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ja nie płakałam, tylko gotowałam się ze złości :'D
      Ale spokojnie, żakiet wygląda w miarę ok. Albo przynajmniej tak mi się wydaje ._.

      Usuń
    2. Wygląda fajnie. :) Ja w podstawówce miałam czarną bluzkę z takim wzorem [szamerunki, tak?] i była super, nie mam pojęcia co się z nią stało... Jeśli jest na strychu to jest szansa na jej odnalezienie. *^*

      Usuń
    3. Szukaj, szukaj, bo na pewno musi wyglądać ciekawie :D
      Ostatnio przekopałam targ w poszukiwaniu czarnego sweterka z szamerunkami i ozdobnymi guziczkami i poniosłam podwójną klęskę: nie dość, że nie znalazłam czarnego koloru, to na dodatek ostatnia sztuka jaką widziałam w granacie została sprzedana ;_;

      Usuń
  2. Boże... toż to koszmar nie z tego świata. Dobra krawcowa? Ha ha ha uśmiałam się po pachy. Ona koło dobrej krawcowej nawet nie stała... ja jak czegoś nie umiem sama zrobić [chodzi mi o krawiectwo] lub się boję, że zniszczę rzecz, to się do tego nie pcham. Taka dobra krawcowa, a nawet nie obrzuciła materiału... Dobra, przestaję się już znęcać nad tym. Sam żakiet całkiem ciekawy. Podobają mi się rzeczy w stylu militarnym więc i żakiecik przypadł do gustu. Szkoda, że nie miałaś okazji kupić go od producenta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, stan opisywany przez poprzednią właścicielkę sugerował, że żakiet był ledwie używany, czyli niemal od producenta x'D To nie pierwszy raz jak daję się zrobić w konia podczas zakupów. Nie wiem czy to dlatego że mam pecha, czy dlatego, że kupuję sporo rzeczy. A może po prostu jestem naiwniakiem? Ciężko powiedzieć, wolę teraz o tym nie rozmyślać >D

      Usuń
    2. Nigdy nie wierz opisowi i proś o real zdjęcia. Ja tak robię. Ubrań w takim stanie, w jakim Ty dostałaś żakiet jeszcze mi się nie trafiło nabyć. Cóż i przede mną wszystko, więc kto wie? Może kiedyś i ja się dam zrobić w osła.

      Usuń
    3. Ależ ja widziałam real zdjęcia, dlatego ta cała sytuacja jest tak zabawna.
      Było ich raptem parę i zrobione zostały przy sztucznym świetle na poprzedniej właścicielce jako modelce. Kolory były nienaturalne, kontrast nieco podbity, ale nic nie wskazywało takiej katastrofy. Teraz będę dodatkowo prosić o zdjęcia wykonane przy świetle dziennym </3

      Usuń
  3. Ja uważam się za beznadziejną krawcową, ale rzeczy, które osobiście zwężałam wyglądają jednak lepiej._. Naprawdę szkoda nerwów na takie przygody, ale jeśli uznałaś prace nad żakietem za trening cierpliwości i umiejętności krawieckich to chociaż tyle dobrego. Moim zdaniem dziura zacerowana po mistrzowsku.

    A sam żakiet bardzo ładny (tym bardziej nóż się w kieszeni otwiera, że ktoś go mógł tak potraktować), motywy militarne wyjątkowo lubię, więc będę z niecierpliwością czekać na stylizację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam się za beznadziejną krawcową i dlatego nie biorę się za zwężanie metodą prucia, wycinania i ponownego szycia. Nie oszukujmy się, oprócz umiejętności trzeba też mieć niezłą maszynę, komplet igieł, dobre nici, overlocka itd, inaczej materiał może różnie znieść taką "naprawę". Poza tym trzeba umieć wyliczyć co i ile wyciąć, a tutaj tego ewidentnie zabrakło. Rękawy są obecnie tak wąskie, że moje ręce ledwo przez nie przechodzą, a szczycę się bardzo chudymi łapkami.
      Na stylizację poczekasz do wiosny, chyba że mole wcześniej zjedzą żakiet >D

      Usuń
  4. Hm, poziom przeróbek sprzedającej jest równy z moim, ale ja nie uważam siebie za choćby przeciętnie dobrą krawcową... Wielka szkoda, że się tak nacięłaś, jest prześliczny; nikt nie powinien wycinać takich numerów kochanym militarnym wdziankom. Ale do codziennego użytku faktycznie szkoda tych zniszczeń trochę mniej, powinien pasować do bardzo wielu i bardzo różnych stylistyk <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze jest to, że kiedy go ubieram, to boję się że na mnie pęknie x'D Jest tak okrutnie ciasny, że za dużo się pod niego nie wciśnie. A szkoda, bo kupując go miałam uroczy rori outfit przed oczami </3

      Usuń
  5. kruczoczarny jak biały kruk :D
    masakra co ta kobieta z nim porobiła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masakra to chyba najlepsze określenie jakiego można użyć :P

      Usuń